Strona:Pójdźmy za nim (Sienkiewicz).djvu/043

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mruk. Grzmot zbudził się, wstał, przetoczył się ze straszliwym łoskotem od wschodu na zachód, a potem, jakby zapadał w bezdenne przepaści, odzywał się niżej i niżej, to cichnąc, to wzmagając się, wkońcu huknął, jak grom, aż ziemia zatrzęsła się w posadach.
Jednocześnie olbrzymia sina błyskawica rozdarła chmury, rozświeciła niebo, ziemię, krzyże, zbroje żołnierzy i zbitą, jak stado owiec, tłuszczę, niespokojną i trwożną.
Po błyskawicy zapadła jeszcze grubsza ciemność. Wpobliżu lektyki ozwały się łkania jakichś kobiet, które również zbliżyły się do krzyża. Było coś przerażającego w tem łkaniu wśród ciszy. Ci, którzy pogubili się w tłumie, poczęli się teraz nawoływać. Tu i owdzie ozwały się przerażone głosy:
— Ojah! oj lanu! zali nie Sprawiedliwego ukrzyżowano!?
— Który dawał świadectwo prawdzie! Ojah!
— Który wskrzeszał zmarłe! Ojah!
A inny głos zawołał:
— Biada ci, Jeruzalem!
Inny znów:
— Ziemia zadrżała!
Druga błyskawica odkryła głębie nieba i ukazała w nich jakby olbrzymie, ogniste postaci. Głosy ucichły, a raczej zginęły w poświstach wichru, który zerwał się nagle z olbrzymią siłą, zdarł mnóstwo chust, opończy i począł rzucać niemi po wyżynie.
Głosy poczęły znów wołać:
— Ziemia zadrżała!
Niektórzy jęli uciekać. Innych trwoga przy-