Strona:Ozimina.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jakie pozostawiła po sobie, osadzała się przekorność wzgardliwa, spoglądająca przed się otwartemi oczami i twarzą, rzekłbyś, nagą; — jak gdyby te spojrzenia i gawędy rozdarły niedostrzeżony przez innych woal, szeroko rozchyliły powieki, przygasiły lica, by z pod tęczowych baniek pustoty i rojenia wywabić niepokój cielesności dojrzałej.
Otrząsła się gwałtownie grzywą i imała włosów przed lustrem. Lecz ramiona opadły wnet jak ołowiane ciężary. Przysiadła na fotelu, szukając w tem osłabieniu oparcia; głowa zwisła na piersi.
Znikła gdzieś ta rzeźkość rytmiczna z przed niedawna, to urastanie w lekkości radosnej, ta krwi otucha serdeczna. Jej rytmy szparkie z tętnic na nerwy przeskoczyły oto i, trzepoczące się przed chwilą w śmiechach niepohamowanych, pulsują teraz w drgawce wewnętrznej, rade jakby rozprządz wszystkie spoidła cielesnego ładu, i stępiwszy myśli, wyostrzeć, przeczulić zmysły niespokojne, każąc im słyszeć, czuć, przeczuwać przez ściany dziesiąte — wyolbrzymiać wrażenie każde.
Oto myślą bezładna, czuciem apatyczna — wszystkimi zmysłami natomiast w dwójnasób czujna, słyszy zdaleka kroków miarowych chód tak siebie pewny, że wszystko naokół drgać zlekka poczyna w ten rytm, zwiastując niby marsza tłumioną muzykę tych kroków stęp coraz to bliższy.
Mocno wybija się idący takt, drzwi pchnięte rozwarły się wszerz. Szabli do boku przyciśniętej szczęk,