Strona:Ozimina.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pod ściany cofnięte koło biesiadników hypnotyzowała wciąż jeszcze ta postać w mundurze, która ich wszystkich krótkim nakazem z miejsca podniosła. I choć się odwracały było od niej oczy zimne i milczały usta, gdy się do nich zwracała, przecie automatyczna uległość jednych, popłoch innych ku niej ciążyć poczynały bezwładnie. Przecięła to niespodziana odporność gospodarza, który ze stanowczą flegmą zamknął okno, rzuciwszy przytem jakieś cierpkie słowo pod adresem pułkownika. Na rybich tedy wargach barona, w jamie włosów dyplomatycznych zawisło zimne milczenie obecnych: — dźwigała się w ludziach godność. A gdy pan domu osunął się na fotel i szarpał chmurnie bak jeden, korni przed chwilą panowie poczęli się rzucać w krzesła z demonstracyjną niedbałością gestów.
Te krzeseł szurania i rozruchy skłóciło szumne wyjście śpiewaczki.
Omotawszy dekolt i szyję białopuszystem »boa«, w ramienia sztucznem wygięciu suknię z tyłu pod stanem zlekka unosząc, piersią wypukła, biodrami wypięta, płynęła znowuż przez salę — cała w essach, w zygzakach,