Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Poczekajcie, niech ja was tylko złapię, groziła w duchu, nie mogąc się zdecydować na jakiś krok stanowczy bez widocznych faktów. Marcin tymczasem każdego niemal wieczora ciągnął do szewców, o Szmulu zapomniał już dawno.
Pusty młyn od niepamiętnych czasów był postrachem całej okolicy. Obwiesił się tam niegdyś kowal pijak i dotąd dusza jego pokutuje w pustych ścianach. Nieraz w ciemną noc jesienną, kiedy wszystko co żyje zgromadza się po chatach, w ulicy głucho, psów nie widać... raptem gwiźnie daleko aż poza wioską. Na odgłos ten w chatach śmiech milknie, baby żegnają się przy kądzielach, starzy mruczą „oho!“ Każdy wiedział, że to w młynie „gwiżdże!“ Podczas burzy szczególnie jęczało tam coś, szumiało strasznie; belki i ściany trzeszczały, najwyraźniej słychać było przasypywanie kamieni; koło stare, omszone, poruszało się zwolna:
— O! już miele! szeptały baby; każda garnęła dzieci ku sobie, wyczekując kiedyż nareszcie ogień piekielny wybuchnie z przeklętego budynku? Zdawało się, że po każdej burzy zostanie już tylko kupa gruzów, albo przepalonych węgli, tymczasem młyn stał po dawniejszemu, szkody nie poniósł żadnej, gdyż z nagich ścian, spróchniałych belek Szmul nawet nic skorzystać nie mógł. Cóż więc miał tu zniszczyć djabeł lub burza?
W całej wiosce jeden tylko stary pastuch Maciej pamięta, jak melli w tym młynie; wówczas jakoby staw sięgał aż do samego koła, był most, były zastawy, codzień kilka furmanek z workami czekało przededrzwiami; przyjeżdżali ze wszystkich stron, jak na odpust. Teraz staw wysechł do połowy, pokrył się pleśnią, porósł trzciną wysoką; brzegi pokryte drobnemi kamykami, gdzieniegdzie tylko nędzna trawka wygląda. Od strony lasu łączy się z trzęsawiskiem; ludzka noga nie postała tam nigdy, bydło nawet nie chodzi w tę stronę, gdyż trawa