Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

hajdamaka był, uczył się źle i często wykradał pieniądze z komody. Biła go za to najakuratniej, ba, nawet groziła, że ojcu powie. I powiedziała raz wieczorem, przypilnowawszy, że jest trochę mniej zajęty. Słuchał z głową opartą na rękach, a w myślach snuły mu się jeszcze cyfry, rachunki, notaty, od których przed chwilą oczy oderwał; zrozumiał w końcu o co chodzi. Oddawna już myślał o tem, że malce, pozostawione pod wyłącznie babskim dozorem, na nic porządnego nie wyjdą; że... należałoby... trzeba jakoś to inaczej urządzić. Wprawdzie zapytywał ich czasami podczas obiadu, jakie mają lekcye i czy dobre otrzymali cenzury; na dalsze badanie czasu mu brakło, a w wolnych chwilach siły opuszczały. No, ale trzeba jednak! Chłopcy bez kierunku mogą wyjść na łajdaków!
— Hm, więc mówisz, że Władek hultaj! to źle... bardzo źle... nauka drogo kosztuje. Ej! Władek, chodź no tu! Matka mówi, że źle się uczysz? Bratku, sam sobie krzywdę wyrządzasz,.. dziś ludzie bez nauki tylko świnie pasą... to nie dawniejsze czasy!... Cenzurę mi pokazywać akuratnie i pamiętać, że w razie potrzeby rózeg nie pożałuję! Pamiętaj!
Władek pamiętał. Po dwóch latach wypędzony ze szkół, umundurował się na kredyt i wstąpił do wojska. Ojciec nie zaprzeczał, ale zapawiedział krótko, że łajdaka syna znać nie chce. W kilka lat później zapłacił jego długi, a wzumian otrzymał od niego formalne pokwitowanie z wszelkich pretensyj do spadku. Zabezpieczywszy krwawo zapracowaną fortunę, uspokoił się zupełnie. O Władku mowy nie było. Matka tylko pamiętała o nim bez przerwy: pewną była, że wróci kiedyś obdarty, w dziurawych butach, pijak, i że wszyscy palcami go wskazywać będą, mówiąc: to syn Turskich! Kiedy przypadkiem ujrzała exwojskowego w podobnym stanie, nogi jej drętwiały ze strachu. Przekonawszy się, że to jeszcze nie Władek —