oddawał się leniwemu marzeniu. Mógł się
łudzić rozkosznie, że to całe swoje, świe
tne, niby z baśni tęczowej utkane życie wy-
czarowal mocą woli według własnych ja
kichś neoheleńskich koncepcyi, że je urobił
całkowicie według własnych wzorów, jak
wielki rzeźbiarz, który masie gliny bez
kształtnej, mocą woli twórczej, każe wziąć
kształty pięknego posągu.
Uwierzono powszechnie w tę moc Wil
de'a panowania twórczego nad życiem i na
zwano go „królem życia".
Niestety, był tylko jego niewolnikiem.
Był on igraszką w rękach fatalizmu psy
chologicznego, który sprawia, że drogi na
szego bytowania, po za zbiegiem wydarzeń
zewnętrznych normują także nasze we
wnętrzne właściwości psycho - fizyołogicz-
ne. Jego właściwości psycho - fizyologicz-
ne, niewolne od pewnych odchyleń patolo
gicznych, nie krępowane żadnym nakazem
zewnętrznym, zaprowadziły go na ławę
oskarżonych, a potem do hańbiącego wię
zienia. Tam to w samotnej celi domu kar
nego w Reading, wśród cierpień i upoko
rzeń kaźni nieszczęsny king of life przeko
nał się, że cała jego koncepcya życia, w co
jakoby miał włożyć geniusz, była tylko li-