Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chustką. Żużuk szczęśliwy także, zwijał się w kłębek w kącie kuchni, przy samym piecu, kot spał na płycie, głośno mrucząc, a tam, hen, w ciemnym, błotnistym zaułku, dwa żółte, mrógające światełka błyszczały w zupełnej ciszy; nikt ku nim tej nocy nie dążył. Wypadki takie bywały jednak rzadkie. Najczęściej Michałek, po rozrzewnieniu chwilowem, z ciężkością lecz z gwałtownemi giestami podnosił się z ziemi i znowu do matki o pieniądze wołał. Z sercem tającem od czułości i żalu, wiecznie lękając się, aby ludzie nie usłyszeli i nie nadeszli, drżąc, wstawała także, otwierała kufer i paczkę asygnat synowi w dłoń wpychała. Chlipała i powtarzała znowu: »Cicho! cicho! cicho! sieroteńku mój biedny! Cicho już! cicho!
W parę minut potem, ulicą i zaułkiem, prowadzącemi do szynku Szlomy, szedł znów chwiejący się i zawadyacko giestykulujący pijak, a za nim pies ze zmokłą sierścią i spuszczonym pyskiem wlókł się, podobny do małego, drżącego cienia pokory i smutku.
Następowały potem dnie, często tygodnie, w których zgrabnego i dzielnego robotnika nikt nigdzie w mieście nie widywał; natomiast, u drzwi to tego, to owego szynku, zawsze widzieć było można psa w czarne i białe łaty,