Strona:Oppman, Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Aż na hałas zbliżyła się pani burmistrzowa i, patrząc na przybysza z ciekawością, zapytała:
— Kto waszmość jesteś, łaskawy gościu?
— Waścin mąż, moja rybko — odpowiedział burmistrz — ale młody i raźny.
— Mój mąż! — ha! ha! Daj Boże, aby mój mąż był podobny do waszmości. Widzę na waszmości jego kontusz podobno i jego głos słyszę, ale nie ta daleko twarz i postawa!
Wszyscy zdumieni kołem stali przy burmistrzu. Muzycy nawet i grajkowie oczy wytrzeszczali, szepcząc między sobą.
— Jeśli się waszmość upieracie, żeście mój mąż — ozwała się po chwilce pani burmistrzowa — powiedzcież mi przez łaskę swoją, jaki mam znak na lewej ręce?
— Czerwony znak Krzyża Ś-go — odpowiedział nie zająknąwszy się burmistrz — wypieczony przez matkę, panią Katarzynę, gdy cię, uciekając czasu najazdu, we wsi na mamkach zostawiła. Nie prawdaż?
— Prawda! mogłeś się tego jednak dowiedzieć — rzekła figlarnie jejmość — ale powiedz lepiej, co mi dał mąż na drugi dzień po ślubie?
Burmistrz szepnął jej w ucho ostrożnie, nie chcąc niewiasty zawstydzić: