Przejdź do zawartości

Strona:Opowiadanie mazowieckiego lirnika - Marcin Borelowski Lelewel.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

naszego o kilka kroków daléj widać było, uradował się przeto i zawołał: „tedy droga do ziemi świętéj,“ i znużony siadł sobie na kamieniu i zasnął, a że to był mróz trzaskający, tak tedy i skostniał i Bogu ducha oddał, a z nim razem zamarzły w powietrzu i jego słowa: „tędy droga do Jerozolimy.“
Otóż kiedy na drugi rok drudzy pielgrzymi przyszli, co téż drogi nie wiedzieli, i bardzo się kłopotali: którędy się do ziemi świętéj obrócić, dał tak Pan Bóg, że wiatr wiosenny powiał i że słowa one zamarzłe pierwszego pielgrzyma odtajały i poczęły wołać: „tędy droga do ziemi świętéj,“ co usłyszawszy pielgrzymi, pochwalili Boga, i poszli i zaszli prosto do grobu Zbawiciela i świętego miasta Jerozolimy.
Otóż jest ta przypowiastka na to: żeby okazać, iż chociażby dzisiaj nikt dobrego słowa zrozumiéć nie chciał, jak przyjdzie wiosna, to jest, kiedy serca będą rostajałe, jako one śniegi w maju, dobre słowo zrozumieją i pójdą prostą drogą, którą im on zmarzły pielgrzym pokazywał.
A teraz na zaczęcie opowiada się o chłopie ze Zwierzyńca Marcinie Borelowskim, a kto poczciwy niech słucha.