— W bardzo prosty sposób. Zgadnij! Jak ty byś to zrobił, Jimmy?
— Napisałbym list. Nie przyszło mi to na myśl dotąd, ale ręczę, że takim jest twój projekt.
— Otóż wcale nie. Powiedz-że mi, jakże list byś posłał?
— Przez pocztę oczywiście.
— Och! ty durniu jeden, co ty sobie myślisz? Toż, każdy idyota to samo robi! Na myśl ci to nie przyszło?
— No — nie.
— Byłoby ci to jednak na myśl przyszło, gdybyś nie był taki młody i niedoświadczony. Cóż, nietylko cesarza, ale nawet każdego zwykłego generała, czy poetę, czy aktora, zasypują listownie radami, skoro zachoruje. Słuchaj Jimmy! każdej nocy wywozimy sześć wozów takich listów z wewnętrznego podwórza pałacowego. Ośmdziesiąt tysięcy listów w jedną noc! Czy sądzisz, że je kto czyta? Akurat! To samo stałoby się i z twoim, jeśli go napiszesz — ale przypuszczam, iż nie zrobisz tego?
— Nie — westchnął Jimmy, zupełnie pognębiony.
— No, nic nie szkodzi, Jimmy; nie martw się. Jest więcej niż jeden sposób obdarcia kota ze skóry. Już ja się postaram, aby to do niego doszło.
— Ach! Tommy, gdybyś mógł to uczynić, kochałbym cię za to przez całe życie.
— Bądź spokojny, i polegaj na mnie.
— Ano, spuszczę się na ciebie, Tommy, bo ty tak dużo rzeczy wiesz. Ty nie jesteś jak inni chłopcy; oni nigdy nic nie wiedzą. A jak ty to zrobisz, Tommy?
Tommy, bardzo kontent z komplementu, poprawił się na siedzeniu i powiedział:
Strona:Opowiadania i humoreski Marka Twaina.djvu/9
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.