Strona:Opętana przez djabła.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

momentu skruchy, by nam przebaczyć wszystkie nasze przewinienia.
— Doroto, — mówił, — pomyśl, że wkrótce staniesz przed oblicze Pana, który zażąda od ciebie rachunku z twych czynów. Po życiu i jego przemijających bólach nastanie życie z wiecznemi mękami. Jeden krok tylko, jeden moment — a zacznie się wieczność, a tą wiecznością jest — ogień, nie ten, który niesie śmierć, a wraz z śmiercią zapomnienie, ale nieprzerwany, okropny, ciągły, który odnawia ciało, aby je znowu spalać, odnawia kości, aby je znów spopielać. Nieszczęsna, owco która pobiegłaś za ohydnym smrodliwym kozłem, oto co cię czeka Jesteś niewolnicą demona. Azali nie opłakujesz przynajmniej swego niewolnictwa?
Nawiedzona przez djabla, po długiem milczeniu, odparła ponuro
— Nie mogę płakać. Pan mój i władca, Szatan, zabrał mi łzy i ciepło członków moich. Dotknij się mnie.
Ujęła rękę dominikanina, który aż cofnął się przerażony trupim, lodowym chłodem jej dłoni.
— Nie żałuj mnie, — dodała dumnie — uczuciowość i płomień, których tu niema, ukryły się w mem sercu!
— To samo dzieje się ze świętymi — wyszeptał dominikanin, boleśnie wzruszony. — Nie gaś tego ognia, jeno, oczyściwszy go, ofiaruj Jezusowi.
— O, nie! — odparła nawiedzona.
— Czemuż to, nieszczęsna siostro moja? Wy-

6