Strona:Opętana przez djabła.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

westchnąłem. — Gdyż oto mam pewne podstawy mniemać, że nagrzeszyła ona w swojem życiu dość.
— Zlituj się pan! Jakież mogą być jej grzechy? jeśli nawet zasmucała pana swemi zbytkami, to czyliż może pan mieć w swem sercu coś przeciwko tem u dziecięciu?
— Pan zbyt jej schlebia, nazywając ją „dziecięciem” — zauważyłem. Prawda jest, że wyglądała dość młodo, wszelako, tak czy owak, trzydzieści i sześć latek spełniło się jej...
— 36 lat! — zdziwił się agent — a przecież paneś mówił, że to prawdziwe dziecko?
— I teraz to powtarzam. W kobiecie, drogi panie, zawsze tkwi nadzwyczajnie dużo z dziecka!
— Męstwa, panie — rzekł agent. — Strata kochanej kobiety — jest to wielka boleść, ale nie należy rozpaczać. Rozpacz jest wielkim grzechem
— Nie sądzę, aby ten grzech był mi właściwym.
— Jeżeli panu będzie już za ciężko na duszy, to pomódl się pan. Modlitwa zmniejsza mękę, a jej też tam lżej będzie.
— Dziękuję. Pańskie rady są dla mnie balsamem kojącym Dalibóg, pański zawód...
— Każdy ma dziś swój zawód... — skromnie zgodził się agent. — I jeszcze to panu powiem: żyj pan nadzieją, że jeszcze kiedyś spotkasz się tam z nią. Wcześniej czy później każdy człowiek umiera. Jeżeli umarł wcześnie — te mało nagrze-

40