Strona:Opętana przez djabła.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niewłaściwość uwagę, ale wszystko napróżno. Natura tak chce.
Otóż, wszedłszy do gabinetu, agent się skłonił, błysnął metalową sprzączką od krawata i rzekł:
— Męstwa panie!
— Siądź pan — zaproponowałem spokojnie. — Bardzo byłoby mi miło, gdybym mógł mu bić w czemś użytecznym.
— Wszyscy tam będziemy — zauważył agent w sposób dość niejasny.
— Jedni wcześniej, inni później — zrobiłem niezbędną korrekturę...
— Tak! — zgodził się. — I pytam się: po co człowiek żyje na świecie?
Westchnąłem.
— Ha, trudno Męstwa panie!
Umilkł, poczem delikatnie a przezornie zapytał, badając nieznany grunt:
— Czy to była bliska panu osoba?
— Niewątpliwie. Od swego przyjścia na świat.
— Aha! Dziecko?
— Prawdziwe dziecko.
— Chłopiec, dziewczynka?
Jeżeli wybierać z tych dwóch kategoryj, to była to raczej dziewczynka.
— Jej „tam“ będzie lepiej! Dziecina nie miała czasu jeszcze nagrzeszyć, a przeto zgotowane ma tam życie archanielskie...
— O, gdybyż kto mógł mi to gwarantować,

39