Strona:Omyłka.djvu/030

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dnia zarzucił swoją amarantową czapkę i wrócił do urzędowego fraka z żółtemi guzikami. Szczęściem, trwało to niedługo. Pan burmistrz bowiem, skombinowawszy[1] w umyśle wiele szczegółów, zawnioskował, że wypadek w kościele był — dziełem kasjera, który jest tem niebezpieczniejszy dla ogólnego spokoju, że wybornie udaje niewiniątko. Sąd ten znalazł wiarę w miasteczku, gdyż pan kasjer zaczął znowu robić poważne miny, a panowie Stachurski, Grochowski i Władziński odzywali się o nim lekceważąco w miejscach publicznych. Było widoczne, że agitator[2] ten, chcąc zabezpieczyć się od podejrzeń, wydał podwładnym swoim stosowną instrukcję[3].
Zresztą fakt, na który sam patrzałem, świetnie usprawiedliwił opinję ogółu.
Pewnego dnia prosiła mama pana Dobrzańskiego, ażeby poszedł ze mną do miasteczka i kupił papieru, paczkę piór i ołówek. Idąc tam, zauważyliśmy na rynku tłum terminatorów[4], żydków i starszych mieszczan, żywo rozprawiających. Nieopodal od nich, tuż przy magistracie, stał pan kasjer.

Załatwiwszy sprawunek, mieliśmy wracać do domu, gdy nagle rozległa się wrzawa na rynku. Wybiegłem przed sklep i zobaczyłem starego, wysokiego człowieka, który wychodził z piekarni z chle-

  1. Skombinować (z łac.) — zmiarkować, spostrzec się;
  2. agitator (z łać. — człowiek, który zabiega, używając wszelkich środków w celu zjednania zwolenników jakiejś sprawy;
  3. instrukcja (z łać.) — wskazówka postępowania;
  4. terminator — chłopiec, odbywający praktykę u rzemieślnika.