Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/097

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

BAJKA ZAMARZNIĘTYCH OKIEN



Ci, których dusze w szarych troskach mokną.
Nie widząc czarów, jakie rzuca zima,
Niech ze mną spojrzą dziś dziecka oczyma
Na zamarznięte o poranku okno.

Lodem i szronem ściął je wiatr od pola
W koronkę pełną najdziwniejszych wzorów,
Lecz zrazu szare jest i bez kolorów,
Jak ludzkie życie i jak ludzka dola.
 
Dopiero skoro słońce je ozłoci
I zaróżowi się lodowa płyta,
Na szybach bajka cudowna zakwita:
Gąszcz palm, srebrzystych krzewów i paproci.
 
Przedziwne drzewa w srebrnych szronów chrzęście,
Których konary oplątują ljany,
Las tajemniczy, kiedyś w snach widziany,
W którym ścieżyny wszystkie wiodą w szczęście.

Tysiąc djamentów wśród liści się pali
I tylko czekasz tej cudownej chwili,
Gdy z brylantowej gąszczy twarz wychyli
Księżniczka lodów, biała Ilajali.

Lecz zanim zjawi się w srebrnej sadybie
Ta, która w mrozu powstała tęsknocie,
Drzewa i krzewy, ljany i paprocie
Tają i łzami spływają po szybie.