Przejdź do zawartości

Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/092

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ZGUBIONY SIERP ŚMIERCI



Jesień dobroci ma tyle,
Taką uśmiechu słoneczność,
Jakgdyby chciała na chwilę
Powstrzymać zgonu konieczność
 
I drzewom, co się już złocą
I kwiatom, co w rosach mokną
I ludziom, do których nocą
Ktoś puka tajemnie w okno,

I wiatr szeleści nam o tem
I strumień o tem nam szemrze,
Że w słońcu jesieni złotem
Przez chwilę choć nic nie zemrze.
 
Lecz zanim zapłaczą deszcze
I ziemia mgłą się zachłyśnie,
To po raz ostatni jeszcze
Rumieńcem życia zabłyśnie.

I niebo jest tak jak łąka
Nieskończonością pachnąca,
A w błękit przeczysty wsiąka
Wąziutki pasek miesiąca.

Więc wzrokiem, gdy po nim wodzę,
Ten znak mi mówi podniebny,
Że śmierć zgubiła po drodze
Swój sierp błyszczący i srebrny.