Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/091

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

SIEDZĄC W FOTELU



Siedząc w fotelu, wśród refleksów złotych,
Jakie na pokój żar kominka rzuca,
Czy pomyślałeś bracie kiedyś o tych,
Którym węglowy pył wyżera płuca,
Kiedy w kopalniach jak gromada mar
Dla ciebie ciepła wykradają dar?

Żyjąc w komnatach, gdzie panuje przepych
I na dywanach śpią twe wierne pieski,
Czy pomyślałeś o tych norach ślepych,
Gdzie grzyb na murach kwitnie w arabeski
I gdzie codziennie zjawia się u wrót
Kuma choroba i towarzysz głód?

Wznosząc się w niebo miłości jak pilot,
Czy mylisz o tych, którzy tam na dole
Ze sercem zdradą przeszytem na wylot
Wiją się w męki bezlitosnem kole
I którym światło wieczorowych zórz
Na oknach pisze krwawo: nigdy już!?

Na los się skarząc, czyś pomyślał o tem,
Że trud miljonów życie twoje tworzy,
Że świat ten ludzkim zroszony jest potem,
Że tylu ludziom jest o wiele gorzej,
Że wszędzie wokół aż po ziemi kres
Huczy ocean przegromny łez?