Strona:Odpowiedź na krytykę mego „główniaka“ przez Joachima Metallmanna.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dowodem, prócz „dzikich“ metafizyk samych fizykalistów albo rezygnacji zupełnej wiedeńczyków.[1]

4. Metoda implikacji. Moje zdania (mojego systemu) nie są wszystkie analityczne; przeważnie implikują się treściowo (nie formalnie, ani tym bardziej „materialnie“ w znaczeniu logiki w ten sposób, że powstają nowe twierdzenia, które są wnioskami, nie zawartymi całkowicie w przesłankach. Polega to na tym, że dopuszczone jest do głosu aktualne Istnienie, którego w całości z samego pojęcia Istnienia wydedukować się nie da. Nie widzę, aby źródło tego stanu rzeczy, który mi zarzuca niesłusznie Metallmann, tj. braku pomostu od pojęć, do rzeczywistości, tkwiło w mojej teorii pojęć, która jest nominalistyczna, a więc, że tak powiem, biologiczna, i tkwi ściśle w ontologii, tak jak pojęciowość tkwi we właściwościach biologicznych pewnych stworów żywych. Pomost jest w doświadczeniu, w szerokim znaczeniu tego słowa, który to pomost objawia się w tym, że żadne z pojęć mojego systemu nie jest zbyteczne i żaden ontolog żadnego z nich odrzucić nie może; może z tych pojęć wyprowadzić (mylnie podług mnie) inne wnioski tylko. U Metallmanna zauważyłbym może brak decyzji między nominalizmem a realizmem pojęciowym, którego to ostatniego nikt chyba z żadną realistyczną ontologią pogodzić nie zdoła. Odpowiednik zdefiniowany to przepis na użycie danego znaku, koniecznego do przyjęcia np. w danym znaczenui czysto abstrakcyjnym, bez przypisywania odpowiednikowi realnego (danego lub mogącego być danym w jakościach dotykowych) bytu; np. Czas Abstrakcyjny jako nieistniejąca aktualnie synteza wszystkich trwań rzeczywistych, bytów dla siebie i bytów zjawiskowych dla nich. Moje różne „rzeczy“ tak bardzo siedzą korzeniami w rzeczywistości, że nie ma obawy, abym podstawiając za treść pojęcia jego zakres, ulegał złudzeniu, że przez pojęciową analizę dokonywam analizy rzeczy: faktycznie te „rzeczy“ analizuję przez odpowiedni aparat nazw, koniecznych do przyjęcia. Kwestię ontologizacji logiki, której potrzebę widać w niemożności czysto logicznych definicji pojęć

  1. Sądy te nie są gołosłowne. Napisane mam prace o Kotarbińskim, Whiteheadzie i Wittgensteinie (biurko 1932, 1935, 1936).