Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   57   —

istotnie wyznamy jednomyślnie, że były kobiety nieszczęśliwe w koronie, nie było przecież nieszczęśliwszej od Maryi Stuart, że wina jej acz wielka, acz potworna, zgładzoną doszczętnie została straszną pokutą. I powiemy sobie wtedy, że Bóg przebaczyć jej już musiał te jej winy, że zapomnienia cień rzucił na jej żywot skalany, i że niegodną jest dla śmiertelnych rzeczą, stawiać bez końca przed oczami to, co sprawiedliwość nadziemska wymazać już musiała z pamięci swojej... Oto odpowiedź na pytanie, jakie każdy sobie w Holy-rood stawia, oto źródło tej niesłychanej nawet dziś popularności tej królowej w Szkocyi. Marya była grzesznicą i wielką, ale i pokuta jej wielką była, dla zaspokojenia swojej zemsty i występnej miłości, przelała, prawda, krew człowieka, któremu zaprzysięgła wierność, ale krew tę zmyła potokami krwi własnej, ale za winę swą i za następstwa tej winy, dała głowę. I krew ta, w połączeniu z jej łzami, co tak hojnie ciekły z jej oczu od chwili zgonu Darnleya, i piękna ta jej głowa, na którą za jej życia nikt bez szału obłąkania patrzeć nie mógł, okupiły błędy jej namiętności, i dziś wspomnienie jej żyje w sercach milionów, przyobleczone w sympatyi kształty, a nad murami jej pałacu w Holy-rood, unosi się legenda, utkana z miłosierdzia i przebaczenia. I w legendzie tej, Marya Stuart, do końca wie-