Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   21   —

Ha, trudno! England for Englishmen (Anglja dla Anglików), a kto tu do tego kraju przychodzi, musi znać jego zwyczaje i uprzedzenia...
W chaosie, jaki w City panuje, nikt długo wytrzymać nie może. Każdemu w oczach się ćmi, w uszach szumi. Niktby tu nie przeżył bez przerwy i roku, najlepsze nerwy porwałyby się jak pajęcze nitki. To też nikt tu nie mieszka, prawie nikt; City, to miasto interesu, las biur, kantorów, składów. Do składów tych, kantorów i biur, ludzie rankiem wpadają jak bomby, roją się w nich póki zmrok nie zapadnie, wreszcie z nadejściem obiadowej godziny, opuszczają je, aby powrócić tu dopiero nazajutrz. Ich skarby, kobiety i dzieci mieszkają w West-Endzie i na przedmieściach, nie przychodzą tu prawie nigdy, krucha bowiem natura kobieca i dziecinna nie wytrzymałaby tego nacisku i czas krótki; to też nie spotykasz ich tu prawie wcale, jesteś jak w olbrzymim obozie, zapełnionym prawie wyłącznie czarnymi mundurami. Kobieta w pracy mężczyznie nie pomaga, wie o tem Anglik, więc oddalił jak najbardziej od niej swoje warsztaty, i tam sam bez jej syrenich uśmiechów, dławi się nad rozwiązaniem trudnych rachunkowych zagadnień, lub otworzeniem dla produkcyi swego kraju, nowego na świecie rynku zbytu. Ale pracując dzień cały w pocie czoła, o swoim domu (home) nie zapomina on ani na chwilę, to też