Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   239   —

żyje on i pracuje zdala od jego boskich promieni. A że żyje zdrowo, że pracuje energicznie i dzielnie, to już dowodzi sprężystości jego natury, konstrukcyi prawdziwie granitowej. Bo zaiste, pod tem niebem żaden naród pracować by nie potrafił, każdyby zwiędł i skarlał, jak te kasztany na placu Jerzego, — jeden Szkot tylko jest tu w swoim żywiole, nie traci zapału i energii, i mimo braku bodźca z zewnątrz, tworzy dzieła przed któremi padać należy na kolana.
— Czy u panów jest zawsze tak jak dziś? — zapytałem właściciela sklepu z gutaperkowymi wyrobami na Argyll-street, gdy mnie ten przy wejściu, zwyczajem angielskim, powitał stereotypowymi wyrazami: fine-weather sir (piękny czas panie).
— Czy zawsze? Ależ czego pan chcesz od dnia dzisiejszego? Widzisz pan ten punkt, tam nad naszemi głowami. To słońce. Mimo mgły, jaka u nas zawsze panuje, widać że jest ono nieprzyćmione żadną chmurką. A że jest przytem dosyć ciepło, przeto mamy dziś very fine weather (prawdziwie piękne powietrze).
— A jakżeż u was jest w zimie lub na wiosnę?
— W zimie? O wtedy tu nie rozkosznie; wtedy wiatr od Atlantyku niesie nam zamiecie śnieżne i burze, mróz ścina nam krew w żyłach, a and głowami naszemi, prócz tej mgły,