Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   186   —

ste niezwykłe wrażenie. Na niezwykłość tę, składają się dwie rzeczy. Naprzód, stoi on w głębi ogrodu u stóp doliny, przerzniętej wstęgą wody, w tajemniczem półcieniu, jakie mu daje otaczająca go dokoła rozłożysta korona drzew, a powtóre, jest on tak dziwacznego stylu, że ta dziwaczność na każdym umyśle wycisnąć musi niestarte piętno. Wyobraźmy bo sobie ogród drzewiasty, zasłany gazonami kwiatów, ogród nie rozłożony na płaszczyźnie, ale rozsiadły, że tak powiem na stoku olbrzymiego pagórka, przeglądającego się kokieteryjnie w zwierciadle jasnych i czystych wód, ogród oparkaniony dokoła, i skutkiem tego zaciszny i bezludny, i w środku ogrodu tego olbrzymie zamczysko, przypominające cokolwiek stare zamki niemieckich raubritterów i wille nowoczesne szkockich lordów, a będziemy mieli wyobrażenie całości, słabe pojęcie o wrażeniu, jakiego tu każdy doświadczać musi. W jakiemkolwiek miejscu ogrodu się umieścisz, zkądkolwiek poszlesz wzrok w stronę zamku, zewsząd przedstawi ci się tak fantazyjnie, że pojąć doprawdy nie możesz, zkąd architekt czerpał wzory do swego dzieła, i gotów jesteś przypuścić, że to nieokiełznana fantazya poety, powołała do życia te mury, jak fantazya jego, w uroku niebiańskiej poezyi, ukazała całemu światu, bohaterską przeszłość jego kraju. Bo powierzcho-