Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   159   —

chający swobodnie i wesoło po trudach dnia całego, widzisz, jak przechadzając się nad brzegiem tego morza, które genjusz, jednego z największych jego synów do nóg niewolniczo mu rzucił, myśli on, odpoczywając po znoju, nad nowymi nad niem tryumfami, ocierasz się łokciami o tę bajeczną potęgę Wielkiej Brytanii, której nie kto inny tylko on jest źródłem i piastunem, i zazdrościsz mu niemal jego wyspiarskiej pozycyi, która mu pozwoliła, zdala od wpływów i chciwości sąsiadów, uorganizować się we wzorowe państwo, wytworzyć instytucye zarówno dalekie od azyatyckich satrapii, jak i od anarchicznych zachcianek nowoczesnej republiki. — Tu żyć chciałbym, pomyślałem sobie, zdala od burz, jakie w powietrzu wiszą nad Europą, tu pozostałbym choćby i lata całe, zdala od wpływów, jakie tam ścierają się w kierunkach wrogich, nie mając przed oczami memi tego pogańskiego kultu dla siły, która króluje dziś na tronie zjednoczonej pod hasłem śmierci dla wszystkich wolnomyślnych pierwiastków, Germanii, i tego obrazu niedoli, jaki ponad brzegami Wisły mojej i Warty, siła ta stwarza, niehamowana w pochodzie swoim przez nikogo. Ale głos jakiś wewnętrzny mi odpowiedział, że tu nie byłoby mi zupełnie dobrze, że miejsce moje pośród tych, którym śmierć kolos niemiecki teraz zaprzysiągł i przez fale Półno-