Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   108   —

nimy łzę niejedną nad naszemi koteryami i polityką godną zaściankowej szlachty z „Pana Tadeusza“, które od lat tylu, paraliżują zamysły wszystkich, poczuwających się do długu wdzięczności, względem bezsprzecznie największego człowieka, jakiego wydała Polska w tym wieku[1].

Najwspanialszym pomnikiem w Edynburgu, jest bezwątpienia pomnik Waltera Scotta. Jest on wspaniałym i oryginalnym zarazem. Wyobraźmy sobie wieżę gotycką, śmiałymi łukami strzelającą do góry, wieżę z białego kararyjskiego marmuru, a wewnątrz wieży, w siedzącej postawie posąg romantyka-poety, a będziemy mieli pojęcie całości. Wieża, oderwanie biorąc, sprawia niezwykłe wrażenie, zwłaszcza na tle gazonów zielonych, rozpościerających się szeroko poza jej podstawą, ale sam poeta, wygląda nieszczęśliwie, a siedząca postawa, nadana mu przez jego twórcę Steela, psuje niezmiernie efekt. Nic bo tu nie powiada widzowi, że ma przed sobą człowieka fantazyi, który w głębi wyobraźni swojej odkrywał skarby, jakimi następnie żywiły się całe pokolenia, nic, że to jest reformator powieści historycznej, którego naśladowcy zliczyćby się na prędce nawet

  1. Pisałem przed wzniesieniem pomników Mickiewiczowi w Krakowie i Warszawie.