Strona:Octave Mirbeau - Ksiądz Juliusz.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Chcę zostać księdzem do kroćset djabłów!... Chcę zostać księdzem psiakrew!
I jak przepowiedział proboszcz, na tem się nie skończyło.
Jako sekretarz biskupa wuj Juliusz uzyskał bardzo szybko rodzaj arbitralnej wszechwładzy. Kto chciał się dostać do biskupa, musiał przejść przez ręce księdza Juliusza, i naodwrót, biskup porozumiewał się ze swymi podwładnymi tylko za pośrednictwem zaufanego sekretarza.
Ksiądz Juliusz skorzystał z tego i gnębił młodych wikarych i funkcyonaryuszów kościelnych, przeważnie kolegów swoich ze seminaryum. Bawiło go to, że krzyżuje ich drobne planiki, unicestwia skromne ambicyjki, prześladował ich też w sposób tak pomysłowy, tak wyrafinowany, że wielu straciło w końcu cierpliwość i opuściło dyecezyę, albo wzięło suknie świeckie.
— Tem lepiej, tem lepiej! — mawiał ksiądz Juliusz... — O tyle mniej robactwa!
W końcu tyranizował wszystkich dokoła, a tyrania ta, której nie szczędził nawet staremu prałatowi, swemu protektorowi, czasem miała pewien właściwy sobie humór. Nie używając żadnego z podstępów dyplomacyi kościelnej, zapomocą samej tylko własnej bezczelności poróżnił generalnego wikaryusza z biskupem, zniweczył zupełnie jego wpływ, i ograniczył władzę. Odtąd nietylko wi-