Strona:Octave Mirbeau - Ksiądz Juliusz.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jąca na dół olbrzymia jego czaszka opadła jeszcze bardziej na piersi, twarz krzywiła się kurczowo i nigdy nie nabrał owych okrągłych, gładkich ruchów, słodkawo gorzkiego wyrazu, uśmiechu zjadliwego, powolnej gracyi osób duchownych, nigdy nie sharmonizował się z ową pełną szeptów ciszą zakrystyi i konfesyonału.
Nadzwyczajna pamięć i łatwość pojmowania zwróciły niebawem uw agę profesorów, zaniepokoiły ich nawet. Śmiałość pomysłów i skłonność do poddawania krytyce dogmatów, oraz mieszania wspomnień niejasnych z zakresu wiedzy i filozofii potępionej przez kościół z niezmiennymi, surowymi pewnikami nauki teologicznej, płomienna, namiętna wymowa, którą wprowadzał do swych wywodów najbardziej abstrakcyjnych, a nadewszystko nieprzezwyciężona odraza do świętych obrządków, których uczono kleryków jak sztuki uczą aktorów, wszystko to więcej jeszcze jak jego wybryki życiowe przeraziło kierownika seminaryum i utwierdziło w mniemaniu, że powinien donieść o tem biskupowi. Biskup, starzec łagodny i pobłażliwy po namyśle osądził, że jestto kipiączka młodej krwi, którą ujarzmi wnet surowa dyscyplina i uśpi wpływ rutyny. I, rzecz dziwna u człowieka bojaźliwego, uczuł sympatyę dla Julka, i postanowił zająć się jego przyszłością właśnie dlatego, że inny był niż reszta seminarzystów. Wzywał go do siebie kilkakrotnie, za-