Strona:Octave Mirbeau - Ksiądz Juliusz.djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

człowiekiem i szczęśliwym. Wszystkie ziemskie roskosze mają swe źródło w tej miłości, wszystkie cnoty... a wszystko, co od natury oddala jest przewrotne, zadaje rany, które się nie goją i wyrzuty sumienia, które plamią myśl... Ale chciałbym jeszcze co innego... chciałbym, byś mi czytał Paskala... znajdziesz go w bibliotece... Jestto mała książeczka ze złotym brzegiem na trzeciej półce na lewo, koło kominka... Idź!... Przynieś!...
Wróciłem z Paskalem i przeszło godzinę czytałem go na głos stryjowi.
Chwilami zasypiał, oddech jego słabnął i zmieniał się w cichy, ciągły jęk. Zamykałem przeto książkę i milkłem. Ale nie słysząc mego głosu budził się nagle, spoglądał, jakgdyby nie poznawał mnie i zbierał myśli, a potem szeptał:
— Tak... to ty... czytaj dalej moje dziecko... głos twój mnie kołysze... słucham tego co czytasz... słowa i myśli płyną ku mnie falą tak słodką... mgliste są... napoły rozpłynione w sen czarowny. Idą ku mnie jak nadziemskie zjawiska poprzez opary, poprzez biel chmur tego ogromnego morza migotliwego... czasem mają haftowane złotem suknie i długie jedwabne treny, a okryte całe klejnotami... tak pachnie od nich... Co za czar, co za dziwny czar mają zjawy gorączki... jakże żywe, jak barwne w blaskach śmierci!... Czemuż nie umiera się ciągle... co dzień... ach czemu?... Czy-