Strona:Octave Mirbeau - Ksiądz Juliusz.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i dumny z całego tego zamętu jaki wywołał, potrząsał w powietrzu egzemplarzem swego listu pasterskiego podobnie jak niegdyś za czasów dziecięcych próżną flaszką z tranu, który wmusił w swą siostrę Atalię i wykrzykiwał tańcząc po pokoju:
— Ha, ha, ha, cóż za bal!... ha, ha, ha, co za heca!... Jakiżem zadowolony! Tralala, tra la la... jakiżem zadowolony!
Po miesiącu nieobecności, pewnego wieczoru biskup powrócił cichaczem do domu. Zganił go minister, zganił Rzym, nie postradał swego stanowiska jedynie dzięki mądrej obronie i akcentu szczerości w wyznaniu skruchy. Musiał jednak napisać list z odwołaniem słów i poglądów za wartych w liście pasterskim, wyrazić żal i prosić o przebaczenie. Pismo to opublikowano... Gdy pożegnał i odprawił wikaryusza i cały personal biskupstwa i wszystkich, którzy zeszli się by go powitać rzekł do Juliusza spokojnie, łagodnie i poprostu:
— Musimy księże sekretarzu w przyszłości postępować oględniej... dużo oględniej... przyobiecałem to.
Gdy ksiądz Juliusz spojrzał na pochylonego, wychudłego, zmienionego do niepoznania starca, który nie uczynił mu najlżejszej wymówki, ale wzrokiem słodkim, smutnym zdawał się prosić go,