Strona:Ochorowicz, Junosza - Listy. Do przyszłej narzeczonej. Do cudzej żony.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

weźmie Pani na swoje własne barki jakiejś drobnej, drobniutkiej cząsteczki jego pracy?
Z listu szanownej Kuzynki widzę, że nawet zarząd domu niewiele ją obchodzi; siedzi sobie Pani, jak księżniczka wschodnia, a liczna służba spełnia jej każde życzenie. Czem Pani wypełnia cały dzień? „spacer, fortepian, książki, czasem goście. Po za tem smutek i smutek.“ To słowa Pani własne, to wyjątek z jednego Jej listu. Wierzę, że tak jest i ubolewam nad Panią, kochana Kuzynko, ale to, co Pani nazywasz smutkiem, bynajmniej smutkiem nie jest, to tylko nudy, wynikające z braku zatrudnienia, nudy okropne, mogące człowieka doprowadzić do rozpaczy.
Tak, tak, Kuzynko, to straszna choroba, a jednak jest na nią lekarstwo niedrogie, dostępne nawet dla biedaka. Ja chyba ten list przerwę... jestem bowiem przekonany, że go Pani w piec wrzucisz i powiesz: Co za nieznośny dziad! zamiast dobrej rady, o jaką go prosiłam, prawi mi morały, stawia za wzór babę wiejską, opaloną, zakurzoną, ciągnącą razem ze swym mężem, oczywiście także niezdarnym chłopem, bronę po polu...
Prawda, że tak będzie? Ale jakkolwiek się stanie, czy list ten pójdzie do pieca, czy też będzie schowany, zdaje mi się, że kochana Kuzynka wysnuje z niego kilka wniosków, choćby tylko trzy, a mianowicie, że jeżeli kto wychodzi zamąż przez poświęce-