Strona:Ochorowicz, Junosza - Listy. Do przyszłej narzeczonej. Do cudzej żony.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pani, że od niej niczego nauczyć się nie można! Błędne to mniemanie. Ja widziałem małżeństwo, którego całem mieniem było kilka morgów lichego gruntu, wpół rozwalona chata i chuda krowa; widziałem, jak on zaprzęgał tę krowinę do pługa i orał, a kiedy trzeba było rolę zbronować, to oboje z żoną ciągnęli bronę po polu, bo konia własnego nie posiadali, a nająć cudzego nie mieli za co. Po kilku latach takiej ciężkiej wspólnej pracy położenie ich zmieniło się znacznie. Chałupa i stodółka odnowiona, w stajni koń, a w oborze dwie krowy. Kto wie, czy za lat kilka nie przykupią jeszcze kilku morgów i nie powiększą swego gospodarstwa. Może komu wyda się bardzo prozaiczną historya tych dwojga robotników, prostych, nieokrzesanych — ale jeżeli zechcemy się bliżej przypatrzeć ich pożyciu, dostrzeżemy w niem kilka bardzo cennych zalet. Przedewszystkiem wspólność pracy, wspólność interesów, celów i dążeń. Ci ludzie mogą powiedzieć, że ich szczupłe mienie jest ich własnem mieniem, każdy kęs chleba, jaki spożywają, owocem ich własnej pracy. Nie masz u nich podziału na moje i twoje, a o wszystkiem, co mają, o wszystkiem, co do nich należy, mogą powiedzieć — to nasze. Dlaczego Pani czasem nie zapyta swego męża o urodzaje, o zbiory, o stan robót w polu? Dlaczego nie zaproponuje mu Pani ze swej strony pomocy, choćby tylko w rachunkach? Dlaczego nie