Bojem jest życie człowieka,
Dniem najemników dni jego pracy,
Jako niewolnik na spoczynek czeka,
A najemnik na dzień płacy:
Tak na mnie teraz padły złe miesiące
I nocy smutkiem ciężące.
Do snu idąc czekam rana,
Że mi przecie ulgę wróci,
Że mi boleść moją skróci,
Noc przeminie nieprzespana,
Ni poranek cierpień skróci....
Za cóż się pastwisz nad nędzną ofiarą?
Wszak mój żywot tylko parą:
Raz mi naciśniesz powieki,
A już ja ziemi nie ujrzę na wieki.
Widzący będą szukać mię oczyma,
Ty szukać będziesz, ale mnie już niéma.
Jako się obrok rozprasza i ginie,
Tak człowiek znika w cieniów krainie.
Więc też mym ustom nie wzbronię;
Niech duch, co cierpi, wyzionie....
Syt jestem życia, krótkie już dni moje,
Czemuż się srożysz nade mną?
Wszakżem ja parą nikczemną.
Odwróć, odwróć, oczy twoje!
Czemże jest człowiek, że się tak wielmożysz,
Potęgą twoją nań srożysz,
Że mię szukasz z wschodem słońca
I na chwilę nie porzucisz,
Śledzisz i dręczysz bez końca.
Nigdyż ode mnie tych oczu nie zwrócisz?
Com ci zawinił, ludzi śledzicielu,
Ja nędzarz pośród cierpienia bez celu,
Ja ciężar sobie samemu?
Mogęż być wrogiem tobie, potężnemu?
Wszak ja proch jestem; ty rzucisz oczyma,
Szukać mię będziesz — a mnie już nié ma.
............
Mocny w swej sile, w przedsięwzięciu stały,
Któż się mu stawił i kto wyszedł cały?
On góry zniesie, a żadna z nich nie wie,
Że on je zniszczy w swym gniewie,
Drżącą ziemię z miejsca ruszy
I posady jej pokruszy.
On sam rozciąga niebios przestworza
I chodzi po wałach morza;
Przykaże słońcu i słońce nie wstanie
I gwiazdom zamknie mieszkanie....
Któż się mu oprze, kto mu odpowie?
Drżą przed nim ziemscy panowie.
A ja, któż jestem, bym prawo z nim czynił,
Abym z nim wchodził w rozprawę?
Milczałbym przed nim, choć dobrą mam sprawę;
Łaskibym prosił, choć-em nie zawinił.
A choćby moje słyszał wołanie,
Do rozmów ze mną nie stanie,
W chmury się na mnie uzbroi,
Tysiące ran we mnie złoży,
Duszę goryczą napoi,
Tysiącem cierpień zatrwoży!...
Pójdę na siłę — cóż z mocnym dokażę?
Pójdę do prawa — gdzież na niego sędzie?
Choć ja bez winy, on przecież mię skarze,
Choć prawo za mną, on mym sędzią będzie,
Choćbym sam jak śnieg był biały,
On mię w kał wmiesza i tak ohydzi.
Że się mną moja szata obrzydzi.
Ach! i dni moje jako goniec miną
I znikną, próżne słodyczy,
Śpieszą jak łódź między trzciną,
Jako orzeł ku zdobyczy....
O! jak mi tęskno w tem ciele!
............
Lecz kiedy mi ten wyrok już był boży,
Wszak i tak rychło mój koniec obaczę,
Niechże swój pocisk choć na chwilę złoży,
Niech wolniej nieco nad sobą zapłaczę,
Zaczem pójdę, skąd nie cofnę kroku,
W krainy wiecznego mroku.
Tam już dla mnie noc bezpieczna,
Bo niezawodna i wieczna;
A tu w południe noc mamy,
Tu się bez ładu błąkamy,
Zwodne światełek promienie,
A istotne nocy cienie....
Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/71
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
— 57 —