Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/513

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została skorygowana.
    —   499   —

    Me życie niczem!... Mojem życiem — ona,
    Jej zdrowie balsam wleje mi do łona.
    Kto wróci zdrowie niej kochance choréj,
    W nagrodę weźmie pełne złota wory“.
    Więc rzekli: „idzie o głowy nas wielu,
    Toć sztuka musi przywieść nas do celu.
    Wszakże to my tej ziemi Mesyasze,
    Cierpienia giną przez starania nasze“.
    I w dumie żaden nie rzekł: „Z łaską Boga“.
    Więc też zawiodła ich próżności droga!...
    Chorobę wszystkie potęgują leki
    I wyzdrowienia dzień wiecznie daleki.
    Dziewczyna włosem staje się i cieniem,
    Łzy z oczu króla wciąż płyną strumieniem.

    Nareszcie zjawia się cudowny lekarz, zwiastowany mu we śnie od Boga; ten zręcznie badając chorą, dowiaduje się, że przyczyną jej cierpienia jest miłość dla złotnika z Samarkandy. Każe więc sprowadzić do niej kochanka.

    Przez sześć miesięcy żyli kochankowie
    Szczęśliwi — i dziewczę odzyskało zdrowie.
    I teraz przyszła kolej na młodziana;
    Lekarza ręką czara wypełniana
    Jad straszny niesie w zdrową pierś złotnika.
    Wynędzniał młodzian, wdzięk z twarzy mu znika,
    A dziewczę patrząc na jego brzydotę,
    Powoli targa struny uczuć złote,
    Bo miłość, którą powab ciała zrodzi,
    Jak prędko przyszła, tak prędko uchodzi.
    O bodaj nigdy nie posiadał wdzięku,
    Tożby dziś z piersi nie wyrzucał jęku,
    W oczach by nie miał krwawych łez nędzarzy, —
    Zgon swój zawdzięcza tylko własnej twarzy.
    I młodzian woła, wciąż myśląc o zgonie:
    „Paw największego ma wroga... w ogonie!
    Gronostajowi ja-m podobien, Boże,
    Co futru gwoli ostać się nie może!“...
    To mówiąc, skonał. A cóż jego miła?
    Przestawszy kochać... do zdrowia wróciła.

    (J. A. Święcicki).


    2) Z „Dywanów“.
    1.

    Śmierć kończy nędzę żywota,
    Ale przed śmiercią drży życie:
    Widna mu ręka, co skrycie
    Czarna ku niemu się skrada,
    Ale nie widna mu złota
    Czara, co w ręce tej świeci.
    Drży serce, które napada
    Miłość, bo miłość jest zgonem:
    Ja swoje traci, kto wleci
    W jasne miłości ramiona:
    A przecież miłości i śmierci
    Przyszłości oddana korona.