Przejdź do zawartości

Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   28   —


E) Pustelnia Kandu.
(Z Brahma-Purany).

Na brzegach Świętej Gomati, w samotnych lasów ustroni,
Na ziemi pełnej korzeni, ziół i owoców i woni,
Gdzie słychać tylko szum drzewa, rozkwilonych ptaków pienia,
Stąpanie płochej gazeli i lotnego krok jelenia;
Opodal światowej wrzawy i ludzkich zabiegów wiru,
Stała Kandu chata skromna w objęciach leśnego kiru.
Ciągle święty w tym przybytku w ścisłej pokucie się ćwiczy,
Któż jego modły i posty i niedostatek wyliczy?
Lecz słodkie jemu są jeszcze takie obrządki trapiące.
A kiedy pola rozparzy lato spiekami gorące,
On cztery ogniska pali wkoło siebie, jak odzienie;
Obnażoną czaszką chwyta kipiące słońca promienie.
A gdy przyjdzie deszczów pora, on na mokrej ziemi leży,
A w trzeszczący mróz zimowy on w mokrej chodzi odzieży.
Miałby już za te pokuty państwo trzech światów wygrane,
Dewas, Gandharwy i inne Indrowe duchy poddane;
Świadkowie pobożnych ćwiczeń wołali w słusznym podziwie:
Jakie bole i wytrwałość! jakie święte jego żywie!
Lecz wkrótce ich podziwienie w obawę zmienia się lutą;
Chcieli mu wydrzeć owoce, długą nabyte pokutą.
Więc przerażeni się zbiegli, przed swoim władcą stanęli,
O jego pomoc prosili, by swych zamiarów dopięli.
Wysłuchał próśb ich pan nieba i rzecze Pramnoczyi młodej,
Która wszystkie przeszła siostry blaskiem nadobnej urody,
I zębów perłowych rzędem i bystrej gazeli okiem
I pełnią śnieżnego łona i smukłych członków urokiem:
„Idź! pośpieszaj błyskawicą! Idź, Pramnoczyo do pustyni,
Gdzie w cichych lasów ustroni Kandu swe pokuty czyni.
O piękna! radość cię czeka, czeka zwycięstwo wspaniałe,
Przerwij mu jego ćwiczenia, opętaj zmysły zdurniałe“.

Pramnoczya wymawia się od trudnego poselstwa, ale Indra nalega i obiecuje dać jej w pomoc wietrzyk, wiosnę i ducha miłości.

Pochlebnem słówkiem wzmocnione wstało dziewczę pięknookie
I przepływa z swoją świtą powietrzokręgi wysokie.
A blizko Kandu pustelni, w zaroślach gęstwiny dzikiej,
Letni z nieba towarzysze schodzą na majne trawniki.
Czas długi błądzili w gaju, którego i cień i krasa
Przypominają ogrody wiecznie zielone Indrasa.
Strojna im ziemia z uśmiechem podaje owoc i kwiecie,
Rój ptasząt na przywitanie słodko brzmiące pieśni plecie.
Tam ich oko odpoczywa na dumnem mango[1] ramieniu,
Tu szerokolistna figa swojego użycza cieniu.

  1. Rodzaj drzewa wonnego.