trzy stopnie marmurowe: biały — gładki i przejrzysty; ciemno-purpurowy — chropawy i popękany, i płomienno-czerwony (Symbolizują one trzy akty pokuty: rachunek sumienia, skruchę i miłość ku Bogu). Na dyamentowym progu bramy anioł płomienistym mieczem wypisuje na czole poety siedm razy literę P (symbol siedmiu grzechów) i wpuszcza wędrowców do właściwego czysca. W pierwszym jego kręgu, a raczej obejściu, pokutują za swą winę pyszni. Przytłoczeni ogromnymi ciężarami, niby karyatydy, mniej lub więcej zgięci, postępują oni wokoło góry, śpiewając psalm pokutny, przystosowany do natury ich winy.
„Ojcze nasz! któryś w Niebie jest i który
Nieogarnięty jesteś — chyba błogą
Czcią, gdy Cię wielbią archanielskie chóry,
Święć się wszelaką Imię Twoje drogą!
I niech stworzenia wszelkie, słodki panie!
Twej mocy dzięki czynią, ile mogą.
Przyjdź ku nam słodkie Twoje panowanie!
Bo cóż mądrością zdziała człek, jeżeli
Ku Tobie z Tobą tylko iść jest w stanie?
Jak wolę własną biorą precz anieli,
By Ci hozanna korne nieść w ofierze,
Niechbyśmy również woli swej nie mieli!
Codzienną mannę niech z nas każdy bierze,
Bez której łatwo wrosnąć w puszczy smugi,
Choćby z niej wnijść człek pracował szczerze!
Jak gdy przewinił przeciw nam kto drugi,
My przebaczamy, — tak ty nam, Jehowo,
Przebacz, nie patrząc naszej w tem zasługi!
Od cnoty naszej wszelką próbę nową,
A z nią też od nas odwiecznego wroga
Z jego kuszącą oddal precz podmową!
I nie jest za nas prośba ta do Boga[1],
Cośmy już zmarli, lecz ku tych korzyści,
Którym za nami zdążać jeszcze droga“.
Tak o nas myśląc, ci nie całkiem czyści
Szli, obciążony mając grzbiet brzemiony,
Jak się to chyba w śnie dręczącym iści.
Szli, choć nie każdy równo był zgarbiony,
Jęczący, z trudem wzdłuż pierwszego kręga,
By się grzechowej brudnej zbyć osłony.
Gdy myśl tych biednych stamtąd ku nam sięga,
Czegoż uczynić dla nich nie należy
Nam, w których dobrej woli tkwi potęga?[2]
Ach! śpieszmy ziemię zmywać z ich odzieży,
By co najprędzej każdy z nich aniołem
W kraje gwiazd wzleciał w szacie całkiem świeżéj!