Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/410

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   396   —

„Z sprawiedliwością miłosierdzie społem,
Tam, gdzie tęsknoty ciągnie was oskoma,
Daj się wam wrychle skrzydłem wzbić wesołem!
Niech się nam wskazać żaden z was nie sroma
Drabiny waszej; tylko pytam śmiało:
Która tu do niej ścieżka najmniej stroma?
Gdyż ten, co ze mną idzie, mając ciało
Na sobie, ciężką odzież Adamową,
Trudniej nadąża, niżby się przydało“.
Odpowiedź na to zapytania słowo,
Które z ust wyszło mego przewodnika,
Anibyś odgadł, czyją była mową;
Lecz była taka: — „Oto ustroń dzika
W prawo, tam idźcie, aż się przejście zdarzy,
Niem niech się śmiało żywy twój przemyka.
I gdybym nie był jednym z tych nędzarzy,
Którzy, skroń dumną mając od brzemienia
Ku stopom wbitą, wznieść nie mogą twarzy, —
Spojrzałbym: kto jest ten, co nie wymienia
Swej ziemskiej nazwy; aby gnąc kolana,
Mógł się użalić mego udręczenia.
Wielkiego niegdyś byłem syn Toskana
Aldobrandeschi Wilhelm dał mi życie[1]
Nie wiem, czy jego pamięć jest wam znana.
Mych przodków szereg lśniący znamienicie
W taką mię pychę wzbił, żem nędznie matki
Przepomniał wspólnej, którą wy wielbicie...
Tak wszystkiem gardząc, zbrodniarz wielce rzadki,
Głowę w Maremmach Syeneńczykom dałem,
Jak tego lada dziecko weź na świadki.
Jam Humbert! Nie dość, żem śmierć grzesznym szałem
Kupił, że wszyscy moi, jak już wiecie,
Wraz ze mną czołem padli w proch zuchwałem, —
Jeszcze i tu mię głaz ku ziemi gniecie;
Gdyż, nim nademną kary grom zadrzemie,
Tu muszę, czegom nie chciał znać na świecie!“
To gdy on mówił, milcząc patrzę w ziemię...
Wtem inny (tamten wszedł tymczasem w rzeszę)
Zwrócił się ku mnie, mimo swoje brzemię
Z trudnością patrząc, aż ku swej pociesze
Poznał mię, nazwał i wraz ku mnie skinie,
Podczas gdy smutny razem z niemi śpieszę:

  1. Aldobrandeschi Humbert, syn Wilhelma, hrabia Santafiore, dumą swoją naraził się Syeneńczykom i ci zamordowali go w Compagnatico, miejscowości, należącej do jego hrabstwa w Maremmach.