Chwała ci Panie w bracie Ogniu, którym
Przyświecasz mrokom i nocom ponurym,
O jak wesoło skrzą się jego głownie!
W pożarze tylko straszny niewymownie.
Chwała bądź Panu gwoli matce Ziemi,
Ona nas żywi i dźwiga na grzbiecie,
Wiosną się stroi kwiatami barwnemi,
Owoc w jesieni nam daje i w lecie.
Chwała bądź Panu, chwała w tych, co mogą
Przebaczać krzywdy dla miłości bożéj —
Cierpliwie w życiu iść krzyżową drogą:
Błogosławieni, którzy cierpieć mogą,
Pan im zbawienia wieniec na skroń włoży.
Chwała bądź Panu i w tej siostrze naszéj,
Śmierci cielesnej, co nieunikniona —
A biada temu, który w grzechu skona,
A błogo temu, kto wolą Twą kona,
Bowiem śmierć druga już go nie przestraszy.
Niechże cześć, chwała, będzie Panu dana;
Pełńcie w pokorze służbę wedle Pana.
Nieraz, gdy żal mi mojej zbladłej twarzy,
Której kochanie pozór śmierci dawa,
Pytam, sarkając na te dziwne prawa:
Komu drugiemu to, co mnie, się zdarzy?
Gdyż tak mię gnębi w swej wszechmocy wrażéj
Miłość, że zda się, już mi dusza łzawa
Z ciała się wymknie; wtem — czy sen czy jawa —
Myśl o mej pani znów mię życiem darzy.
Więc choć wiem z góry, że to czyn od rzeczy:
Zbolały, trwożny, dążę przez katusze
W nią spojrzeć, sądząc, że mię to uleczy.
Lecz kiedy ku niej wznieść się wzrok mój zmuszę,
Tak dziwne drżenie dręczy byt mój człeczy,
Że znów mi z ciała coś wypłasza duszę.