Takiej potrzebował rady
Porządek zbawienia skryty,
By ojciec kłamstwa i zdrady
Był własną sztuką pobity;
Czem wydobył śmierć obficie,
Tem właśnie wytrysło życie.
Kiedy pora przeznaczona
Pełnością czasu dolata,
Powstał z Ojcowskiego łona
Syn Przedwieczny, Twórca świata
I jako dziewicy plemię,
Wdziawszy ciało, wszedł na ziemię.
Kwili niemowlątko drogie,
W ciasnym żłobeczku spoczywa;
Członki w pieluszki ubogie
Matka — dziewica okrywa;
Powijaczkiem ściskać może
Nóżki i rączęta boże.
Ledwie trzydzieści trzy lata
Swym bytem ziemskim ogarnie,
Już ochotnie Zbawca świata
Idzie na srogie męczarnie,
Baranek na krzyża szczycie
Chce oddać na drzewie życie.
Żółcią poją; w mdłościach kona
Przez bicz, ciernie, włócznię, ćwieki,
Postać ciała poraniona
Wylewa z wodą krwi rzeki,
W których błogo się omywa
Wszechświat i ziemia szczęśliwa.
Krzyżu, stróżu w życiu, w grobie,
Jedno święte drzewo w świecie,
Niema w lasach równych Tobie,
W konarach, szczepie i kwiecie;
Słodkim gwoździem słodkie drewno
Dźwigasz ofiarę tak rzewną.
Wzniosłe drzewo! schyl ramiona,
Zwalniaj natężone słoje;
Niech się twardość ta pokona,
Co masz przez naturę swoję;
Ciało króla barki swemi
Na pniu miękkim schyl ku ziemi.
Ty jedno godne nasienia
Baranka, w nim grzechów spłata;
Jedno tworzysz port zbawienia,
Arko rozbitego świata!
Krew cię maszcząc Barankowa,
W tobie tylko życie chowa.
Oto już nocy rzednieją cienie,
Rumiana zorza świat rozwesela;
Wznieśmy pokornej modlitwy pienie
Do Stworzyciela.
Niech łaską winnym odpuści kary,
W trwogach zbawienia poda nadzieję,
Wiekuistego pokoju dary
Na nas wyleje.
Niech to Bóg sprawi błogosławiony,
Ojciec, Syn i Duch, którego chwały
Pełne są wszystkie wieczności strony,
Pełen świat cały.
Nie gardź, Twórco miłosierny,
Skruchy łzami, modlitw słowy,
Które wylewa lud wierny
W post święty czterdziestodniowy.
Serc badaczu pełny życia,
Widzisz nasze osłabienie,
Chcącym szczerze win obmycia
Daj Twą łaską przebaczenie.