Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/336

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została skorygowana.
    —   322   —

    Nie był ni miecz tam w robocie,
    Ni też ogień, ni zwierzęta,
    Coby życia go zbawiły,
    Jeno fale go chłonęły,
    Na głębinę pochwyciwszy.

    Mniejsza, czyli woda szklista,
    Czy też strumień kwi gorącej
    Skropi ciało męczennika,
    Jedna sława spływa zawsze,
    W jakiejkolwiek fali zginie.

    Z wyżyn mostu wyrzucony
    Biskup trzody swojej wiernej
    Wpada w rzekę głową naprzód,
    Mając sobie zawieszony
    Kamień młyński wielki bardzo.

    Rzeka przyjmie go spokojnie,
    Na powierzchni swej unosi,
    Ni mu wgrążyć się dozwala,
    Cudownemi fal ruchami
    Wielki ciężar podtrzymując.

    Z lądu patrzą zalęknione
    Na pasterza swego tłumy,
    Liczni bowiem chrześcijanie
    Na zagięciach brzegów owych
    Stali w ciasnych tuż szeregach.

    A gdy Kwiryn z ponad wody
    Usta wzniósł, niestety zaraz
    Widzi zlękłych o swe życie;
    Lecz na swoje już nie pomny
    Niebezpieczne w nurtach losy,

    W wierze serca ich utwierdza
    Łagodnemi prosząc słowy,
    By się nikt nie lękał męki,
    Ni też wiary swej nie zachwiał,
    By grzech kary nie miał swojej.

    Gdy to mówił, rzeka niosła
    Na fal swoich płynnym grzbiecie,
    Ani głębia wody wielka
    Pod kamieniem i tym mężem
    Nie śmie się szerzej roztworzyć.

    Uczuł biskup umęczony,
    Że mu palma śmierci święta
    Z rąk się już jakby wyrywa
    I dostępu do stolicy
    Przedwiecznego mieć nie będzie.

    „Jezu wszechmogący, rzecze,
    Nową i niezwykłą nie jest
    Chwała i cudowność taka,
    Żeś podeptał wściekłość morza
    I zatrzymał chybkie wody.

    Wiemy, jako Piotr, twój uczeń,
    Gdy śmiertelną brodził stopą
    Po twych śladach nieśmiertelnych,
    Przy pomocy ręki twojej
    Płynny żywioł zmienił w twardy.

    O Jordanie także wiemy,
    Jak szalony w wzdętych nurtach
    Biegnąc pędem niehamownym,
    Wrócił przecie w tył ku źródłu
    Za twą wolą, o nasz Panie![1]

    To są cuda twej potęgi,
    Że tu właśnie wierzchem wody
    Płynę lekko i swobodnie
    Na największej wód głębinie,
    Ciężar niosąc na swej szyi.

    Już twa chluba jest spełniona
    I potęga twego miana,
    Która pogan lękiem poi.
    Zwolnij, proszę, o najlepszy,
    Duszę mą od dalszej zwłoki!

    Co potrafisz, dowód jasny,
    Że po wodzie płynie krzemień;
    Niechże teraz reszta przyjdzie
    Nad co nic droższego niema,
    Umrzeć za cię, Jezu Chryste!“

    Gdy się modlił, zaraz tchnienie,
    Głos też, ciepło go opuszcza,
    Duch zaś w górę się unosi;
    Kamień ciężkim znów się staje,
    Ciało pochłaniają wody.

    (P. Chm).

    1. Jest to alluzya do zatrzymania się Jordanu, wedle opowiadania księgi Jozuego rozdz. III. w. 15.