Teraz pełniąc pradziadów obyczaj nasz stary,
Odbierz smutne podarki pośmiertnej ofiary,
Którą łzami skropiły braterskie powieki:
Raz cię jeszcze pozdrawiam i żegnam na wieki!
Z wnuków Romula, w krasomówców gronie,
Którzy dziś istną, co niegdyś już żyli;
Albo się zjawią w późniejszych lat chwili,
Najwymowniejszy Marku Cyceronie!
Katullus dzięki ci składa bez końca,
Katullus z wszystkich najgorszy poeta,
Jak ty — najlepszy ze wszystkich obrońca.
Zyskać twe względy to kłopot zbyt marny,
Ani chcę wiedzieć, czyś biały lub czarny.
Mnie tylko, mówi, poślubi na świecie,
Choćby sam Jowisz zalecał się z nieba,
Lecz co kobieta kochankowi plecie,
Na wiatr lub strumień zapisać potrzeba.
Ubóstwo memu życiu niech spokój sprowadzi.
Póki ognisko słabem światłem płonie;
Niechaj wiejska ma ręka winorośle sadzi
I w czasie swoim podrosłe jabłonie.
Nie zwiedzie mnie nadzieja, ale zbożem brogi
I winem czystem naczynia obdarzy.
Czy stoi posąg z drewna, ja czczę w polu bogi,
Czy z wieńcem kamień w zbiegu dróg się zdarzy;
I skoro pierwsze jabłko lato mi wychowa,
Zaraz rolnemu bogu dar się czyni;
Tobie z pól mych, Cerero, korona zbożowa
Niech przy podwojach wiewa się świątyni...