Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   200   —

skąd wiatr wieje, nie zaś stać prosto i nieruchomo jak jaki bałwan przydrożny. Zmieniać rolę dla dobra osobistego jest to być człowiekiem zręcznym, prawdziwym Teramenem[1].

Dyonizos rzeczywiście, lękając się Eaka, musi znów prosić Ksantyasa, by udawał Heraklesa. Eak każe wiązać tego „złodzieja psów“, Ksantyas się nie daje, zaklinając się, że nigdy nic nie kradł, i proponuje Eakowi, żeby jego niewolnika to jest Dyonizosa poddać próbie.

Eak. Jakiej próbie?
Ksantyas. Wszelakiej. Możesz go powiesić, posiekać razami, nalać octu w nos, nakłaść nań cegieł, możesz z nim zrobić, co zechcesz, tylko go nie bij czosnkiem ani porami[2].
Eak. Zgoda; ale jeżeli razy okaleczą twego niewolnika, to ty mię pozwiesz o straty?
Ksantyas. Wcale nie. Idź go poddać próbie.
Eak. Zrobię to tutaj i chcę, żeby mówił przy tobie. No, tymczasem zdejm tłomok i nie waż się kłamać.
Dyonizos. Zabraniam ci poddawać mię próbie, bo jestem nieśmiertelny; biada ci, jeśli się ośmielisz.
Eak. Co takiego?
Dyonizos. Powiadam, że jestem nieśmiertelny, Dyonizos, syn Zeusa, a ten — ten jest moim niewolnikiem.
Eak (do Ksantyasa). Słyszysz?
Ksantyas. Tem większa zasada bić go rózgami; jeżeli on jest bogiem, to nie poczuje uderzeń.
Dyonizos (do Ksantyasa). A kiedy tak, toć i ty podajesz się za boga; czemuż więc nie bić i ciebie.
Ksantyas (do Eaka). Słusznie. Sprobuj: kto z nas pierwszy zapłacze przy biciu, kto pierwszy będzie zmęczony, ten oczywiście nie jest bogiem.

Eak każe im się rozbierać i po kolei bije obu. Ale każdy z nich upewnia, że nie czuje razów, tłómacząc mimowolne wykrzyki innemi przyczynami. Nie wiedząc co robić, Eak pozostawia decyzyę Plutonowi i Persefonie. Oni sami są przecie bogami i poznają się na was — powiada. — Prawda — odrzecze Dyonizos — ale trzeba było pomyślić o tem przed biciem. W Hadesie straszna wrzawa, krzyki i spory. Eschil i Eurypides kłócą się o pierwszeństwo. Eschil zajmował tron tragedyi, ale pojawienie się Eurypidesa wywołało w Hadesie burzę. Eak, czując sympatyę dla Ksantyasa, opowiada mu, że Eurypides zaczął deklamować wiersze swoje przed oszustami, ojcobójcami i rozbójnikami, któremi piekło przepełnione; jego giętkie zasady zachwyciły to tałałajstwo, które uznało go za pierwszego tragika. Eurypides, pełen zarozumiałości, zasiadł na tronie Eschila. A czyż Sofokles nie domagał się pierwszego miejsca dla siebie? — pyta Ksantyas, na co Eak: Bynajmniej. Przybywszy tutaj, uścisnął Eschila; on mógłby był zasiąć obok Plutona, bo Eschil ustępował mu miejsca, ale Sofokles wolał być drugim. Ma się odbyć walka o pierwszeństwo między Eschilem a Eurypidesem; za sędziego obrano Dyonizosa, jako znającego się na tragedyi. Obaj z początku sobie wymyślają, że Dyonizos musi im przypomnieć, iż poeci nie powinni się kłócić jak przekupki, iż raczej wypadałoby im zanieść modły do bogów. Eschil wzywa Demetry, a Eurypides
  1. Jeden z trzydziestu tyranów panujących nad Atenami, głośny z życia lekkomyślnego.
  2. To jest lekkiemi uderzeniami, jak bito dzieci.