Życieś mi wydarł. Błagam, synu drogi,
Zwróć mi broń moją. Przez ojczyste bogi,
Nie bierz mi życia... Biada! ja daremnie
Wołam; on oczy odwraca odemnie,
Milczy, jakgdyby nie chciał oddać broni.
Zatoki! góry! goście tej ustroni,
Zwierzęta górskie! o, urwiste skały!
Coście tu zwykłych żalów mych słuchały,
Wam i obecną skargę moją zwierzę,
Bo niema duszy, którejbym mógł szczerze
Zjawić, co sprawił mi syn Achillowy.
Na wiarę dotknął ręką ręki mojej
A wziął Herakla łuk święty i chce go
Wydać Argiwom. Jak męża silnego
Ima mnie siłą; nie widzi, żem trupem,
Że widmo, dymu cień będzie mu łupem.
Co mówisz?... Milczysz?... Więc już ja na świecie
Niczem nie jestem! Znowu do mej skały
Dwudrzwiowej wrócę, bezbronny, zgłodniały?
A gdy mi łuk mój posługi nie czyni,
To ja samotny uschnę w tej jaskini;
Ni skrzydlatego ptaka nie ubiję,
Ani zwierzęcia, co na górach żyje;
Tych, z których żyłem, żywnością się stanę,
Polować będą na mnie polowane;
Za śmierć ja śmiercią zapłacę...
Nie klnę cię jeszcze... może zmienisz zdanie,
Jeśli nie zmienisz, przepadnij, młodzianie.
Pieczaro! coś mi użyczała schrony,
Mokrych łąk nimfy! fale, których piana
Świszczącym wiatrem z południa miotana
Wilżyła głowę mą, gdym spał znużony
Wewnątrz pieczary, Hermesowa skało,
Od której echo jęk mój odbijało,
Żegnam was! Żegnam, o likijskie zdroje,
Których opuścić nigdy nic myślałem,
Bądź zdrowa, Lemnos, otoczona wałem
Morskich odmętów! Spraw, abym pod Troję