Ja umieram ostatnia, nędzna męczennica
Wprzód, nim mnie Przeznaczenia wskazała prawica.
Lecz ojcze, matko, bracie! to przynajmniej tuszę,
Że wam przybyciem mojem rozraduję duszę:
Bom ja mą własną ręką myła wasze ciała,
Ja-m też czystą obiatę na wasz grób wylała,
Ja gdybym miała męża, gdybym miała dziecie,
To pogrzebać ich nigdy nie śmiałabym przecie,
Gdyby mi tego władców wzbraniały wyroki.
Dziś pochowałam brata: dlaczego, spytacie? ...
Mąż?... Znalazłby się drugi po jednego stracie.
Gdybym straciła syna, innyby się zrodził
Z innego męża, coby boleść mą osłodził;
Lecz gdy rodzice moi zeszli z tego świata;
Toć już przecie nie mogę spodziewać się brata.
A żem cię, miły bracie, pochowała godnie,
Więc mię Kreon oskarżył o okropną zbrodnię,
Samowolnym wyrokiem skazał na katusze;
I mnie z pośrodku ziomków gwałtem pochwycono,
I ja w dziewiczej szacie zejść ze świata muszę,
Nie znając, co za rozkosz być matką i żoną.
Opuszczona od wszystkich, sama, nieszczęśliwa!
Do jaskini umarłych wloką mię za żywa.
W czem ja wam przewiniłam, nieśmiertelne bogi!
Lecz i do was ja próżno wznoszę okrzyk trwogi,
Gdy mnie za czyn pobożny, tu pod waszem okiem
Karzą, jak bezbożnicę, śmiertelnym wyrokiem!
Ha! jeżeli bogowie uznają mą winę,
Więc dobrze: niech się spełni moich cierpień miara,
Lecz jeśli ja niewinnie z rąk mych katów ginę,
To życzę, by ich sroższa nie dotknęła kara...
Rodzinna ziemio, o Teby moje!
Bogi ojczyste! tebańscy woje!
Patrzcie, zaświadczcie, jak ginę marnie,
Na co mi wyszła troskliwość bratnia,
Od jakich ludzi znoszę męczarnie,
Ja, waszych królów córa ostatnia!
Posłuszni rozkazowi pół-żywego króla
Idziemy w głąb pieczary: patrzym, Antygona
Wisi, wstęgą z przepaski lnianej okręcona,
A przy niej klęczy Hemon, do piersi przytula,