Dla którego gród ów młody
Wzrósł, pędem wieków niestarty,
Na zakonie Hyla[1] wsparty,
Złotemi jasny swobody.
Wiecznie na prawach, jakie dał Egymi[2],
Chcą żyć Pamfila[3] i Herkula syny,
Blizcy skałami twardej podwaliny,
Na której się Tajget wygarbił olbrzymi.
Z śnieżnego Pindu stopa ich spłynęła
Na amiklejskie posady,
Tam żyły białokonnym bliźniakom[4] sąsiady,
A sława ich oszczepu z postrachem kwitnęła.
Skiń czołem, Zeusie, niech równe dole
Zlane na grody, zlane na króle,
Kędy Anemas[5] bystry prąd leje,
Niekłamiący głos opieje!
Wszak twoim wyrokom gwoli
Najwyższy z Syrakuz króli
Synowi berło poruczył,
Narody szczęścia nauczył;
Lecz błagam cię, synu Krona,
Niech w pociszonej dziedzinie
Fenik i butnych wściekłość Tyrrenów zamkniona
Pod Syrakuzy nie płynie.
Niech na pogromcze wejrzawszy Kumy
Ściśnie zęba, spłaszczy dumy.
Tam im wódz syrakuski, harde zgiąwszy głowy,
Na dno morskie z bystrych łodzi
Zepchnął kwiat naczelnej młodzi
I niesione Heladzie potargał okowy.
W Atenach do lutni tonu
Przydam chwałę Salaminy,
Pośród Lakonów krainy
Zabrzmię laurem Cyteronu.
Ogłoszę, jak w wolnej ziemi
Potomkowie wschodu ciemni
Z łuki krzywemi
Padli nikczemni!