Radość to, jakiej dziatwa może tylko doznać,
Gdy jej ojciec, gorączką śmiertelną trapiony,
Już-już kona, okrutnie męczon przez demony...
Naraz wraca do zdrowia; niebo gwoli dzieci
Uzdrawia go — taż radość w oczach mu zaświeci,
Gdy ujrzał ląd i lasu rąbek. Więc dołoży
Rąk i nóg, by do brzegu dobił się tem skorzej.
Rzekł i wyszedł, a za nim wyszła gości rzesza.
Keryks dźwięczną formingę na kołku zawiesza,
A pieśniarza za rękę wyprowadza z sali,
Wiedzie drogą, po której kniaziowie zdążali,
Idący na szermierskie patrzeć się igrzyska.
I tak szli wśród wielkiego gminu zbiegowiska
Aż na plac. Tam w zapasy z sobą wystąpili
Co najprzedniejsi z paniąt. Zaraz się schwycili
Akroneos, Okialos, dalej Elatreus,
Nautej, Prymnej, Achialos, z nimi Eretmeus,
Anabezynoj, Pontej; Prorej wyzwał Tona,
Amfial, syn Polimeja, co zrodzon z Tektona,
I Euryal, waleczny jak Ares, bóg wojny;
Toż Naubolides, wzrostem, kształtem tak przystojny,
Jak żaden — chyba tylko Laodam jedyny.
Wreszcie Alkinoosa dziarskie, rosłe syny:
Laodamos, toż Kalios, Klitonej, w zawody
Spróbują, kto do mety dobiegnie z nich wprzódy.
Od miejsca aż do kresu wytknięto im gony.
Kopną się: i biegł z nimi polem kurz wzniecony,
Alić wszystkich Klitonej pozostawił w tyle;
Jak dwa muły sprzęg wołów prześcigną — o tyle
On swych braci przegonił i przypadł do celu.
W twardych zapasach siłę sterało tam wielu;
Zaś Euryal szermierzy co najlepszych pobił;
Amfialos najbujniejszy skok ze wszystkich zrobił;
W miotaniu kręgiem jeden Elatrej miał szczęście;
Laodamos najkrzepszy z wszystkich był na pięście
Gdy widok tych tam igrzysk serca już nasycił,
Syn Alkina Laodam te słowa pochwycił:
„Sam tu moi! Spytajcie ot gościa, czy zna się
Na szermierce? czy szermierz? kształtem zacny zda się;
Bo te lędźwie, te łydy, te żylaste bary,
Kark gruby, pierś wypukła mówią, że chłop jary
I ognisty; lecz widać, że zjadła go nędza;
Woda morska to ponoś najzjadliwsza jędza