ani na nią, ani na dorastającego jej syna Telemacha, gospodarzą swawolnie w domu królewskim, dopóki jednego z nich nie wybierze za męża. Wreszcie lituje się nad Odysejem Atena i, korzystając z nieobecności Posejdona, nieprzejednanego wroga jego, prosi Zeusa, żeby się ujął za nieszczęśliwym jeńcem. Zeus przychyla się do prośby córki, czem zachęcona Atena pośpiesza do Itaki, namawia Telemacha do wyruszenia na poszukiwanie ojca i pod postacią Mentora towarzyszy mu w podróży. Telemak odwiedza Nestora w Pylos i Menelausa w Sparcie; Menelaus powtarza mu opowieść Proteusza, według której ojciec jego siedzi zapewne w niewoli u nimfy Kalipso na bezludnej wyspie Ogigii. Zalotnicy, zauważywszy nieobecność Telemacha, dowiadują się, co uczynił, i postanawiają zgładzić go, gdy będzie wracał, i w tym celu urządzają na morzu zasadzkę. Pod ten czas Odysej, uwolniony na rozkaz Zeusa przez nimfę, buduje sobie tratwę, a gdy powiał wiatr pomyślny, puszcza się na morze.
I tak dni siedemnaście pruł bezbrzeżne tonie:
W następnym ujrzał góry feackie w oddali,
Gdyż Feacy najbliżej tych tam stron mieszkali —
I te góry on widział jak tarczę zamgloną.
Właśnie od Etyopów, gdzie go tak raczono
Wracający Posejdon ze Solymskiej góry
Ujrzał, jak Odys płynął — i wnet gniewu chmury
Wybiegły mu na czoło, wstrząsł się, i sierdziście:
„Oho! — rzekł — coś innego bogi oczywiście
Myślą zrobić z Odysem; znać, żem nie był z niemi!
Bo już się do Feaków zbliża, gdzie z długiemi
Nędzami swych przeznaczeń kończąc, do Itaki
Wróci; lecz czekaj, jeszcze dam ci się we znaki!“
Rzekł, i bałwany wzruszył; chmur zgromadził nawał,
Trójzębem rozkaz wiatrom, jakie są, wydawał,
Aby dęły zaciekle; w tuman ląd i morze
Gęsty obwinął — że się stała noc na dworze;
Zerwał się i dął Eurus, Not, toż Zefir wściekły,
Toż mrożący Boreasz — i przestwór wód siekły.
A w Odysie zadrżało serce, drżą kolana:
Westchnąwszy, w sobie rzekła dusza niezłamana:
„Biada mi! czegoż ja tu nie dożyję jeszcze!
Nimfy słowa, jak widzę, sprawdzają się wieszcze:
Gdy przed powrotem do dom, mówiła, że w biédzie
Będę wielkiej na morzu. Ot do tego idzie!
Cóż tu chmur na niebieskie stropy Zews napędza;
Jak morze wzdyma; a jak wicher każdy, by jędza
Szaleje! — Teraz pewnie kres mój ostateczny.
Trzy, czterykroć szczęśliwy każdy Grek waleczny,
Co legł pod Troją, walcząc za swoje Atrydy.
Czemużem nie legł z nimi; czemu ostrzem dzidy
Nie przepędził mię który, kiedym bronił trupa
Pelida, a mnie grotmi parła Trojan kupa!
Byłbym pogrzeb miał piękny, w Achai — bym słynął —
Gdy teraz tak nędzną śmiercią będę ginął!“
Mówił to — wtem spiętrzony bałwan się nań rzucił
Wściekle, z góry w łódź lunął, zakręcił, przewrócił...