z zielonych i najrozmaitszych ślicznych kwiatów uwite również krzyż na kapliczce; przed nią na froncie po obu stronach zasadzone były zielone drzewka jodłowe (a nie świerkowe), również stały we wazonach rosłe oleandry.
Deszcz już padał, z początku drobny, potém coraz kroplistszy. A że ludzi było zgromadzonych kilka tysięcy, więc wkrótce zrobiło się straszne błoto.
Wróciłem na probostwo — godzina 3 dochodzi — już minęła — deszcz rzęsisty pada. Duchowni przybrali się wszyscy w komże, a czterech, którzy mieli nieść figurę, włożyli i stuły na siebie. X. Karau, dziekan olsztyński, wziął nadto kapę.
Ale już czas najwyższy. Kapela kościelna przybyła na probostwo; przyniesiono z kościoła piękny baldachim na czterech drzewcach, latarnie kościelne, krzyż i chorągwie. — Ja byłbym chciał mieć wszystkich katolików, mianowicie Polaków, świadkami tego pięknego aktu!
Bierze więc czterech kapłanów figurę na swoje ramiona, wszyscy inni duchowni i wiele ludzie z zapalonemi świecami wychodzą z probostwa do kościoła. Zaśpiewano: „Witaj Królowa“, kapela przygrywała. Krzyż szedł na czele, potém chorągwie, za niemi ludzie ze świecami, potém duchowieństwo, nareszcie figura pod baldachimem w otoczeniu latarni. Wśród téj uroczystéj pieśni ozwał się i głośny płacz ludu na widok figury. Deszcz rzęsisty padał.
Nareszcie procesya ta weszła do kościoła, figurę postawiono na wielkim ołtarzu, obrócono przodem na kościół — odezwał się głośny płacz znowu. Stojącą na ołtarzu figurę pobenedykował X. dziekan Karau wśród zupełnéj ciszy w kościele. Potém zaśpiewano: „Gwiazdo morza,“ i wzięto figurę z ołtarza; tym samym porządkiem nieśli ją duchowni. Gdy z figurą już z kościoła wyszli, kapela zagrała: „Bądź Królowa pozdrowiona“, i z tą pieśnią postępowała cała procesya jeszcze naokoło kościoła i dopiero do kapliczki (deszcz przestał padać) gdzie na wzniesione rusztowanie wstąpiło po drabinkach kilku kapłanów, którym dźwigający figurę podawali takową do góry. Nareszcie umieszczono figurę w kapliczce, kapłani zeszli na dół — cisza.
Teraz odśpiewano poklęknąwszy Litanią loretańską po łacinie, po czém wszedł na rusztowanie X. Rysiewski z sąsiedztwa i powiedział kazanie polskie, stósowne do okoli-
Strona:Objawienia Najświętszéj Maryi Panny w Gietrzwałdzie.djvu/41
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.