i Barnabasz dłuższy czas w niej nauczali. Piotr obrał za miejsce dłuższego pobytu. Pierwszy dekret wydany przez apostołów był ogłoszony naprzód ludowi antyocheńskiemu[1].
W takich warunkach było istnem niepodobieństwem, żeby biskup antyocheński w drugiej połowie II. stulecia nie wiedział, zkąd się wzięły ewanielie lub żeby pisma wątpliwego autorstwa, jako apostolskie umieszczał w kolekcyi przeznaczonej do czytania publicznego. Wszak Teofil urodził się jeszcze za życia św. Ignacego, albo zaraz po jego śmierci (r. 107), a wielki jego poprzednik był uczniem apostołów. W listach zaś swoich, pisanych w r. 107, Ignacy nietylko i cytuje najdziwniejszą z ewanielii, Mateuszową, lecz i najmłodszą, Janową. Przez Ignacego tradycya antyocheńska sięga do trzech apostołów: Piotra, Pawła i Jana, z którymi on pozostawał w bliskich stosunkach.
Dzieło Teofila już nie istnieje[2], ale za to mamy choć
- ↑ Actus Apost. VIII. I. XI. 19-30. XIII. 1-3. XIV, 15-27. XV, 1-3; 22-35.
- ↑ Już po napisaniu słów powyższych ukazał się drugi tom Zahn'a: Forschungen zur Geschichte des neu-testamentlichen Kanons und der alt-kirchlichen Literatur. II Thl. der Evangeliencommentar des Theophilus von Antiochien. Erlangen 1883. Zmuszony pracę moją odesłać do drukarni, mogę tylko zwrócić uwagę czytelników na to dzieło, zadziwiające bystremi kombinacjami a niepospolitą uczonością.
Sprostowawszy bardzo rozpowszechnione mniemanie o ułożeniu przez biskupa antiocheńskiego czterech ewanielij w jednę konkordyę (str. 13), bo napisał do nich tylko Komentarz, dowodzi profesor erlangski, że ten Komentarz zachował się w starym łacińskim przekładzie (str. 17-28). Już w r. 1576 w V tomie S. Bibliotecae S. Patrum ogłosił Margarinus de la Bigne (w Paryżu) krótki wykład jakoby Teofila Antyocheńskiego do czterech ewanielij, ale niewiele się nim zajmowano. Dopiero Zahn zrozumiał doniosłość tego dziełka dla historyi ksiąg N. T., gdyby się pokazało, że rzeczywiście ono pochodzi od Teofila. Dzisiaj wątpić już o tem nie godzi się po jego wszechstronnem dowodzeniu, a tak przekonywającem, że żadnego poważnego zarzutu zrobić mu nie można (str. 125-193). Wypływają ztąd nader ważne konkluzye, a naprzód ta, że większość exegetów greckich i łacińskich, n. p. Hieronim, czerpało