Strona:Oświęcim - pamiętnik więźnia.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czułem? Tak jakoś musiałem zacisnąć szczęki, że potem, czuję: nie mogę rozewrzeć! Jakiś skurcz! I tak jakby lodem, mrozem mi to zwarło!... A przecie, biedak stary daleko stał od nas i nie widać było, żeby Niemiec chciał dalej po wszystkich nas iść!... To więc było właśnie to, co ty mówisz!” Rozmawiałem też potem z innymi kolegami o okresie ”rekruckim”; ogólny pogląd na szczególną udrękę tego okresu streszczał się zawsze do tych samych myśli: ”Nic nie wiadomo i bez przerwy bicie!!
Pozatym jeszcze inna dotkliwa udręka. W okresie kwarantanny nie chodzimy do pracy. A tymczasem — jest to właśnie okres, w którym się chce osiągnąć ”ułożenie” nas we właściwej obozowej formie. To też tu doznajemy w pełnym zakresie klasycznej męczarni obozów koncentracyjnych, t. zw. ćwiczeń gimnastycznych. /W innych okresach, gdy brak pracy, SS lubi stosować również gimnastyczne ćwiczenia./ Jest to rzecz niebywale męcząca i udręczająca, ze względu na liczbę tych ćwiczeń, mnogość godzin im oddawanych i tempo ruchów. Jest to więc niekończące się: ”padnij-powstań!”; t zw. ”żabka” czyli skakanie w przysiadzie, taczanie się po ziemi, chodzenie w kółko itp. Oczywiście każdy ruch mniej zwinny i mniej zręczny powoduje bicie i katowanie.
Ludzie często umierali nocami. Właściwie było to zjawisko tak codzienne, że utarło się już stereotypowe pytanie SS-ów przy wejściu: ilu zmarłych?
Przecież w obozie umierało co dnia 10, 20 i więcej ludzi, nie licząc wypadków, gdy po karnych apelach na mrozie umierało w nocy i następnego dnia 40, 60 i więcej.

— — —

Wgłębiłem się już w szczegóły obozowego życia, zapominając, że trzeba naprzód dać pojęcie o tym, jak wygląda obóz w Oświęcimiu. Jest on wzorowany na dawniejszych, wielkich niemieckich obozach koncentracyjnych, jakkolwiek budynki nie były tu specjalnie budowane, tylko wykorzystano koszary wojskowe /dawne austriackie/, składające się z kilku murowanych piętrowych budynków. Rozległy teren ogrodzono wysokimi ogrodzeniami z drutu kolczastego, nad którym przechodzi drut przewodzący prąd elektryczny o wysokim napięciu. Za ogrodzeniami wznoszą się drewniane wieżyczki z ustawionymi na nich karabinami maszynowymi i obsadą żołnierską. W nocy warta obowiązana jest do nieustannego czuwania nad terenem obozu i jego okolic za pomocą reflektorów świetlnych, ”macających” ziemię, celem udaremnienia wszelkiej próby ucieczki. W założeniu obóz musi stanowić całość w sobie zamkniętą. Prócz pomieszczeń dla internowanych, znajdują się tu mieszkania dla straży /SS-manów/, kancelarja, izba chorych, szpital, składy /magazyny/ gospodarcze, warsztaty naprawkarskie i budynek krematorium. W Oświęcimiu jest pozatym własny ogród warzywny i gospodarstwo rolne.
Mieszkania więźniów dzielą się na t. zw. bloki, każde piętro stanowi blok osobny. Każdy blok dzieli się na ”sztuby” /izby/. W barakach specjalnie budowanych jak w Niemczech, blok ma wspólne urządzenia umywalniane i klozety dla swoich sztub, sztuba zaś składa się też z dwuch pomieszczeń, sypialni i jadalni, względnie pokoju ”towarzyskiego”. W sypialniach są łóżka /w piętrowych kondygnacjach/, w jadalniach stoły i ławy oraz szafki na rzeczy więźniów /jedna na 3-ch/. To wszystko jednak nie stosuje się do Oświęcimia, gdzie mieszkamy w dawnych koszarach i bloki są pozbawione urządzeń umywalnianych; śpi się najczęściej na siennikach i niema żadnych szafek dla więźniów.

— — —

Niestety, nie mogę opisać wszystkiego jak należy, po porządku, tak jakbym chciał, żeby odtworzyć wiernie wszystkie szczegóły tego życia. Brak mi sił. Leżę w łóżku, żywią mnie, leczą, szpryca przez cały dzień w robocie: glukoza, strychnina czy kamfora — już nie rozróżniam, ale wiem, że gwałtownie pchają we mnie środki nasercowe. Ale z tego co słyszałem i wyrozumiałem, główną moją niedomogą z obozu jest — prócz wielkiego wyczerpania organizmu — stłuczona czy też uszkodzona przez uderzenie nerka. To powoduje bóle, słabość, rozstrój różnych czynności organizmu. I z tej strony, jak widać, zagraża mi największe niebezpieczeństwo. Stan mój uniemożliwia wydanie większego wysiłku, wysiłku systematycznego, ciągłego. Zabieram się do pisania, a tu słabość, ciemno w oczach, ołówek wysuwa się z ręki... Odkładam pisanie, zabiera mi to matka, pochylając się nade mną z troską, badając puls. No, dobrze, odpocznę, — będę spał. Późniejwzmocnię się, po obiedzie więcej napiszę. No i tak rwie mi się to pisanie przez cały dzień. Dlatego też, z konieczności, zapisy moje są nieco chaotyczne, tyle i tak opiszę, na ile będzie mnie stać...

— — —

Powracam jeszcze do spania, gdyż w nocy tają się różne udręki. To nie dotyczy już tylko okresu kwarantanny i w Oświęcimiu nie jest z nim związane, tylko zależy od stopnia przepełnienia obozu. Otóż przez rok bez mała, który tam wysiedziałem, zdaje się, w ciągu 5-ciu miesięcy tylko posiadałem swój siennik do własnego rozporządzenia. Jest to rzecz bardzo zasadnicza, bo w warunkach życia obozowego, wielkiego napięcia i niszczenia nerwów, samotność na wąskim choćby terenie posłania jest kandynalnym warunkiem wypoczynku. Kiedy zaś nawiozą dużo więźniów i następuje przepełnienie w sztubach /ponad