Strona:Nowy Nick Carter -02- Skradziony król.pdf/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Muszę cię uratować — wyszeptał, a słowa jego brzmiały jak przysięga.

9.

Przez całą noc deszcz padał bez przerwy.
Nick Carter szedł w kierunku zamku. Szedł drogą okólną, zatrzymując się na rogach ulic, kryjąc w bramach, aż wreszcie upewnił się, że nikt go nie śledzi.
Przybywszy pod mur zamkowy, w umówiony sposób zapukał do maleńkiej furtki, która otworzyła się niebawem.
Oczekiwał nań oficer, który wręczył mu dokładny plan zamku.
Nick Carter usiadł i zaczął coś wymierzać, obliczać, oznaczać pewne miejsca chorągiewkami. Po godzinie wstał, widocznie zadowolony z rezultatu swych wyliczeń. Podziękował oficerowi za dalszą pomoc, wziął latarkę i odszedł z planem w ręce.
Mijał komnaty, urządzone z barbarzyńskim przepychem pierwotnych narodów Azji, obszerne sale, z których ścian patrzyły na niego potężne postacie okutych w stal rycerzy i poważnych matron, zeszedł następnie do podziemi o wilgotnem, zatęchłem powietrzu. W jednej z piwnic zatrzymał się przy ogromnem słupie granitowym, na którym wspierał się ciężar potężnych murów.
Zgasił latarnię i oczekiwał.
Czekał długo. Z wilgotnych ścian spływała od czasu do czasu kropla wody i spadając na