Strona:Nowe poezye Ernesta Bulawy.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niech przed tobą twa sława jak powiew łagodny
Leci, by dusza moja, jaśniała radością
Żeś w bitwie i w pokoju syn mój nieodrodny,
Co ród ojców swą własną odnowi świetnością!...
Ossyanie mój, śród boju bywaj nawałnicą,
Lecz, dla zwyciężonego bądź mi gołębicą!
Tak wzrosła moja sława z wszelakiego czynu
Bywajże mi rycerzem Selmy, o mój synu!...
Kiedy pyszny przekracza sal moich podwoje
Gardzę nim! i nie raczy znać go oko moje!
I nad nieszczęśliwymi miecz mój nakształt słońca
Czuwa — a słabszych będzie bronił aż do końca!”
Podniesion słowy króla wdziałem wdzięczną zbroję
Przy mnie Diaran i Dargo król oszczepów stali,
Trzystu młodych przy boku mym, ruszyło z sali
I cudni cudzoziemcy dwaj, z nami na boje —
Słysząc zgiełk naszych kroków Duntalmo zuchwały
Zgromadził siłę Teuty w szyk boju — wspaniały —
I na wzgórzu swe wojsko sprawił, stał na czele,
Byli jak skały, które pioruny mściciele
Zgruchoczą — a ich drzewa obdarte, złamane
Schylą się nad doliny powodzią zalane —  —  —
Między nami szumiała
Teuta okazała
Wijąc się wężem z głazów na głazy leciała!
Do Duntalma wysłałem barda, by na błoniu
Walkę mu zapowiedział. Uśmiechnął się hardo
Urągał mi z ponurą pychą — i ze wzgardą!...
Ruchliwe jego wojsko mrowiem się mąciło
Jak chmura burz ziejąca ogniem na gór szczytach